Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Widział,żeodczasudoczasuspoglądananiegozwyraźnąsympatią.Znałtakie
spojrzenia,znałteżwartośćswojejurodyiwykorzystywałtenatutwraziepotrzeby.
Zwłaszczawkontaktachzkobietami.Wtrakciebanalnej,przyjaznejrozmowyspytała:
–Panjestleworęczny?
Pomyślał,żespostrzegawcza,togozaniepokoiło.Odparł,żechwilowoposługujesię
lewąręką,boprawąmiałzłamanąijeszczeboli.Wyraziłaumiarkowanewspółczucie.Swego
czasudrażniłagotaleworęczność,wszkoleniektórzywyśmiewali,przezywali.Starałsię
wyrobićrównieżprawąrękę,alemuniewychodziło.Potemktośpowiedział,żeleworęczny
byłprezydentFordijeszczeparudostojników,comiałostanowićpociechę.Zczasem
przyzwyczaiłsiędotejinności,jużmunieprzeszkadzała.
*
Minęłopółgodziny.Wporzuconymsamochodzie,zwiniętynaprzednimsiedzeniu,
leżałzabityczłowiek.Ludzie,którzyszlilasem,ominęlisrebrzysteaudi;niestałoimna
drodze,niewiedzieliwogóleojegoistnieniu.Wkrótcejednakwpobliżuznalazłsięktoś,kto
przemierzałzagajnikzowczarkiemalzackim,czujnymiwytresowanym.
SierżantsztabowyStrzałkowskimiałwolnydzień.Przezdwieubiegłedobypomagali–
onipies–wtropieniugrupywłamywaczy,którazawszelkącenęusiłowaławykołować
pościg.Późnymwieczorem„Trax”dopadłichwstarymwykopiekanalizacyjnym,a
wykonawszyswojezadanie,szturchnąłzadowolonympyskiemrękęprzewodnika.Wnagrodę
dzisiajobajpozwolilisobienadługispacerpolesie.Niebyłoimjednakdanezakończyćgo
spokojnie.
Zareagowalijednocześnie;przyśpieszylikroku.„Trax”zjeżyłsierśćiwęszyłostrożnie,
wskupieniu.Sierżantrozgarnąłgałęzie,znalazłsięprzysamochodzie.
–No!Ładnygips–mruknął.
Piesstałnasztywnychnogach,potemzaskomliłcicho.Przewodnikwciągnął
rękawiczki,otworzyłprzedniedrzwi,przyjrzałsięizagryzłwargi.Zrobiłomusięniedobrze.
Zatrzasnąłdrzwiczki,przezkilkasekundzastanawiałsię,corobić.Byłsam,niemiał
radiotelefonu,należałonatychmiastzawiadomićkolegówzkryminalnego,alenależało
równieżzostaćprzysamochodzie.Wkońcuwybrałtopierwsze:wybiegłnaszosę,
zaznaczającwmyślimiejsce,gdziestałoaudi.
ZatrzymałzielonegovolkswagenazoficeremWojskaPolskiegozakierownicą,wparu
słowachwytłumaczył,wczymrzecz,wskoczylidowozurazemz„Traxem”.DoWarszawy
niemielidaleko,kilkanaściekilometrów.
Minęłajeszczegodzina.Przysamochodziewzagajnikubyłoterazrojno.Sierżant
Strzałkowskii„Trax”zzaciekawieniemprzyglądalisięzbokuczynnościomdwóch
ekspertówzZakładuKryminalistykiKomendyGłównejMO.Zainteresowaniewzbudzalinie
tyleludzie,ileobsługiwanyprzeznichaparat.Sierżantwiedział,żeużytotutajtermowizora;
trochęgodziwiłaniecodziennośćmilicyjnychczynności,pomyślałjednak,żewidocznie
morderstwotegoczłowiekawwoziezrejestracjąRFNmajakieśspecjalneznaczenie.
–Jaksądzicie,ileczasuminęło?–spytałmajorSzczęsny.
–Dodwóchgodzin–odparłjedenzekspertów.–Jeszczechwyci.
–Wózjestnagrzany–dorzuciłjegokolega.–Alegdzieśzapiętnaścieminutbyłobyjuż
zapóźno.
PosługiwalisięurządzeniemAGA–Thermovision750szwedzkiejprodukcji,mieliteż
kolorowymonitor.
–Nawetdośćwyraźnie!–rzekłekspert-kapitanzsatysfakcjąwgłosie.–Obok
kierowcysiedziałczłowiekwysoki,szczupły,wpłaszczu,beznakryciagłowy.Pistoletw
kieszeni,ogrzanywskutekoddaniastrzałów.
3