Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Tobyłajednaznajgorszychburzśnieżnychwhistorii
RanchoRealwCatelow,wWyoming.DaltonKirk
wyglądałprzezokno,zaktórympłatkiśniegu
wogromnymtempierobiłysięcorazwiększe.Była
dopieropołowagrudnia,atakapogodanadchodziła
zazwyczajowielepóźniej.Zwestchnieniemsięgnął
potelefoniwybrałnumerDarby’egoHanesa,
wieloletniegozarządcyrancza.
–Jaktowyglądawterenie,Darby?
–Bydłobrodziwśniegu–odparłkowboj,
przekrzykującwyciewiatru.–Paszynaszczęście
wystarczy,choćtrudnodotrzećdozwierząt.
–Obyzamiećnietrwałazbytdługo.
–Teżmamtakąnadzieję–zaśmiałsiękowboj.–Ale
śniegjestpotrzebny,żebywiosenneroztopyzapewniły
odpowiedniąilośćwody,więcnienarzekam.
–Trzymajsię.
–Dzięki,szefie.
Daltonrozłączyłsię.Niecierpiałtakiejpogody,ale
Darbymiałrację.Letniasuszadałasięweznaki
wszystkimranczerom.„Obytylkomożnabyło
dostarczaćbydłupaszę”,pomyślał.Rządowapomoc
byłaostatecznością.Doodciętychstaddocieranowtedy
samolotem,zrzucając,gdzietrzeba,belesiana.Dalton
wziąłgłębokioddech,odwróciłsięodoknaiwłączył
telewizor,ustawiającHistoryChannel.Skoroniemógł
zrobićnicinnego,wolałzająćczymśmyśli.