Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zrobiłosięjużpóźno,więcpomknęłamdoszatni,agdyzamykałam
swojąszafkę,wyrósłprzymnieMaks.Gromiłmniewzrokiem.
Ajachciałemcistopywycałować.
Fuj!powtórzyłamswojąwcześniejsząreakcjęipośpiesznie
ruszyłamwstronęsalibiologicznej.
Terazbędzieszmnieignorować?Maksruszyłzamną.
Przecieżcięnieignoruję.
Przypomnijmi…dlaczegosięztobąprzyjaźnię?wysyczał,
wciążutrzymującdystansmniejwięcejdwóchkrokówzamną.
Niewiem,jaztobąjużnie.
Naglepoczułambólgłowy.Mojaszyjawygięłasiędotyłu,coś
chrupnęło.Makspociągnąłmniezakucyk.
Alemaszsianonagłowie!krzyknął.
Spojrzeniawszystkichuczniówskierowanebyłyteraznanas.
Zacisnęłampięści,czekając,Makspostanowimniewyminąć.Nie
trwałotodługo.Podstawiłammunogę,atenpadłjakdługi.
Alezciebiedebilstwierdziłam.Nawetnieogarnąłeś,żesię
możeszwywrócićnawiązałamdonaszejdziecięcejprzepychanki.
Wodpowiedzichwyciłmniezakostkęitakpociągnął,
żewywróciłamsięprostonaniego.Chwyciłmniemocnoizaczął
gilgotać.Jestemniesamowicieczułanałaskotki,więcśmiałamsięjak
szalona,aleprzyokazjizafundowałamMaksowiconajmniejzdziesięć
siniaków.Wokółnaszebrałsięrozbawionytłumekdawnonie
widzianotakiejatrakcji,ajużnapewnoniezmoimudziałem.
Naglenakorytarzurozległsiędzwonekprzypominający,żezaczyna
sięlekcja.Maksmniepuścił,bodobrzewiedział,żejeślichodziło
onaukę,robiłamsięniebezpieczniepoważna.Poderwaliśmysię
narównenogiirazemzinnymipopędziliśmydoklasy.Kiedy
zatrzymaliśmysięprzeddrzwiami,spojrzałamgłębokowtejego