Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iumiefabrykowaćbańkimydlane.Jakcięzwali?
Bogdan?Jakzwali,takzwali,byledopiecaniewsadzali.
Totwoikoleżkowie,złodziejaszkiiwrogowiewładzy
radzieckiej.Będzieszsięmiędzynimiczułjakwdomu.
Tylkouważaj,żebyciniegwizdnęlitwoichpięknych
bu​tów.No,bo​ha​te​ro​wie,doro​boty!
Zostałsamwmrocznymnamiociezdyżurnym.Był
toczterdziestoletniponurak,jasnowłosyRosjanin,
otwardychrysachizimnymwejrzeniu.Siedziałnałóżku
istarannieoglądałszwyswetra.Odłożyłgoiuśmiechnął
sięzwyż​szo​ścią.
Niema.Niemainiebę​dzie.Atymasz?
Te​raznie.
De​zyn​fe​ko​wa​łeśubra​nie?
Tak.
Ako​szulępra​łeś?
Dziśwy​piorę.
Niepierzuprzedziłgodyżurny.Dobrudnej
iwydezynfekowanejkoszuliwszyniepolezą.Naczystą
odrazusięrzucą.Wnocyśpijnago.Dwanaścielat
obijamsiępowięzieniachiobozachijeszczemnie
tame​todanieza​wio​dła.Bezpu​dła!
Wstałzłóżkaiwy​cią​gnąłdoBożkarękę.
Po​znajmysię,bra​cie.Na​zy​wamsięŁa​bo​resz​nych.
Ber​gen.
Zpol​skich?
Bog​danski​nąłgłową.
Europa,bracie!Wyglądaszjakjagniątko,uważaj,żeby
cięniezarżnęliiniezjedli.Zinatulinowiniewierz:tutaj
łajdakówniema.Próczniego,oczywiście.Wazeliniarz,
do​no​si​ciel,zło​dziej,rwacz.
Atyczymsięza​słu​ży​łeś?