Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zpanemporozmawiać.Wtymceluprzyjechał
ażzPolski–odparłPonar,nimKordzdążyłcokolwiek
wydukać.
SteadspojrzałnaKamilauważnie.
–Mójkompanraczysobiezażartować–sprostował
Kord.
–Pewniewoląpanowieporozmawiaćsami.–Ponar
zakręciłsięnapięcieizniknąłzadrzwiami,jakbysam
miałtudozałatwieniajakiśinteres.
–Zażartować?Toznaczy,szanownypanie?
–podchwyciłStead.
–NazywamsięKamilKordijestemPolakiem,ale
przyjechałemtuzParyżapoprostuzkrótkąwizytą.
Mamnadzieję,żenieprzeszkadzam.
–Skądżeznowu.Pewniezdziwiłsiępan,
żeurządziłemsobiegabinetwdomuuciech?Noale
skoropozwalamy,żebykrólBelgówLeopoldcoroku
kupowałsetkęnieletnichangielskichdziewcząt
dousługiwaniazboczeńcomzBrukseli,tojamogę
całkiemoficjalnieprzeprowadzićsięnajedendzień
doburdelu.Przecieżtakchlubimysiętolerancjądla
„ekscentryków”,nieodróżniającjużwolnomyślicieli
ioryginałówodpospolitychłajdaków!–wzburzony
Steadpodniósłgłos.
–Rozumiem–pokiwałgłowąKord.Ewidentniemiał
doczynieniazidealistą,człowiekiemczynu,ale
iprowokatorem.–Czyliciąglepróbujepanwpłynąć
nawładzewkwestiihandlużywymtowarem?
–Mimowprowadzonychprzepisów,nieuznaję