Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
wktórymniktniemówił,żeżyciejest
łatwe
WrazzpoczątkiempaździernikadoWrocławiazewsząd
nadciągnęłabarbarzyńskahordaspragnionawiedzy
istypendiów,anadewszystkopotu,łezikrwiBogu
duchawinnychpańzdziekanatu.
AprzynajmniejdotakiegownioskudoszłaSalka,
dzieńzadniemprzedzierającsięprzezdzikiekłębowisko
studenckichciałprzeddziekanatemwydziału
filologicznego,bydostaćsiędokrętychschodów
prowadzącychdopiwnicy.Tam,zdalaodzgiełkuparteru
ipięter,mieściłasięmalutkaksięgarnianaukowa,
wktórejprzezpięćdniwtygodniuoddwunastej
doszesnastejpracowaławzastępstwiezbiegłej
doAlbionuGaci.Chociaż„pracowała”tozadużo
powiedzianepotymjakjużzapanowałanad
początkowymchaosem,raczejodpłatniespędzałaczas.
Średnioraznagodzinęodrywałasięodlekturyalbo
krzyżówki,gdywpadałjakiśzbłąkanystudentalbo
naukowiecznadmiaremgotówkiitwardym
postanowieniem,byniązlekkaszastnąć.Wkońcurazsię