Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Reszta,naszczęście,niezwróciłauwaginatewywodyinie
zaczęłarozprawiaćaniopogodzie,anioplagachrobactwaimyszy,
jakiedawałysięludziomweznakiodczasówwielkiejwojny.Pan
Michael,któregotakfrasowałamożliwośćzastojuwhandlupłótnem,
podjąłnanowoprzerwanywątek:
–Amniesię,dokurwiejmaci,zda,żesięludziskawystraszą
iskończąsiędobreczasy!
Optymista,panAdalbert,zaoponował:
–A,gównotam!Kiepskouwas,Michaelu,zeznajomością
ludzkiejnatury.Jeszczezobaczycie,żeciekawośćokażesięmocniejsza
odstrachu,niezależnieodtego,cosięstałoalbocosięjeszczestanie.
Tuuznałem,żenajwyższyczaswtrącićsięiukrócićtrochęowe
przydługierozważaniadotyczącerynkowychperspektyw:
–Acóżjeszczemiałobysięstać?!Wkońcuzbrodniazostała
popełnionaiszlus!
–Tochybażeścieniesłyszelijeszczewszystkiego,panie
Sigismundzie…
–Słyszałemdotądniewiele.
–To,żeopuściłnaspanS.,właścicielwłościokolicznych,
napełnianasobawą,gdyżbyłpapistą,papistówpopierał,apozatym
pomagałsprowadzićdonaszejmieścinyjezuitów.Śmierćjegomoże
ściągnąćcesarskigniewnagłowynaswszystkich,którzyprzy
prawdziwejobstajemywierze.Alenietonastaktrwoży.
Najstraszniejszejestwtymwszystkim,żepanaS.ukatrupił
nieboszczyk.
–Jakżeto,nieboszczyk?!
–Ano,tak.PrawdziwyNachzehrer.Tentutaj,panGeorg,był
świadkiemcałegozajścia.Powiedzcie,Georgu,jaktobyło!
–Widzicie,panieSigismundziekochany…Otóżwbiałydzień,
uwylotuLangstrasse,napanaS.,świećPanienadjegoduszą,