Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ3
Rodzinadrwala
Obudziłemsięwzupełnejciemności.Przekręciłemsię
wlewoiprawo.Tylkoczerń,alejakbysamatworzyła
swojeświatło.Zrobiłemkrokdoprzoduizorientowałem
się,żepodnogamimamdziwnąlustrzanąpodłogę
odbijającąniebo.Idącprzezjakiśczasprzedsiebie,
czułemczyjąśobecność.Zakażdymrazem,jak
oglądałemsięwstronęniepokoju,taznikałaipojawiała
sięwinnymmiejscu.Cieniegdzieniegdzieporuszałysię
iwiły,zostawiającposobieśladygrozy.
Tak…Niepokójtoidealnesłowonato,coteraz
czuję.
Zacząłembiecprzedsiebie,wołającpomocy.Moje
stopyodbijałysiębezszelestnieodpodłogi.Strach
narastałniepożądany,apomocnienadchodziła.
Obecnośćbyłaniedozniesienia,przytłaczałamnie,
odbierałaoddechiresztkisił.Nagleusłyszałem,jakby
ktośrąbałdrzewo,tendźwiękbyłnadwyraz
pokrzepiający.Podbiegłemjaknajszybciejdoresztki
nadziei,zostawiajączasobąprzytłaczającąobecność.
Słyszałemswójnierównyoddech.Drzewopojawiłosię
niespodziewanie,pomyślałem,żewyrosłowmgnieniu
oka.
Trzask!
Obszedłemjeizobaczyłem,żejakiśmężczyznarąbie