Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ktodzwonił?
–KornelDancewicz–odpowiedziałazdziwnymbłyskiem
woczach.
–Aktoto?
–Kolegaznaszejnowejpracy.Znamgooddziecka.Zostawi
tuautoirazempójdziemydoCarlosa.Przydacisiętowarzystwo.
Uśmiechnęłasiędwuznacznie,ajaostentacyjnieprzewróciłam
oczami.
–Niemamochotynarandki–wyparowałam,dającupustzłemu
nastrojowi,jakikłębiłsięwmoimumyśle.
–Dajmuszansę.Onjestnaprawdęwporządku–przekonywała.
–Nielubiętakichsytuacji–stwierdziłam,krzyżującręcenapiersi.
–Tak,wiem,tylubiszArturaMangano–odgryzłasię.
–Nieprawda,przecieżjagowogólenieznam.
–Właśnie,Lenka–przytaknęła,patrzącmiprostowoczy.–Daj
szansęKornelowi.Przecieżtoniejestżadnarandka.Poprostuwspólne
wyjścienaimprezkę,gdziebędzieszmogłatrochęsięwyluzować.
Wiesz,odponiedziałkuitakbędzieszgocodzienniespotykaćwfirmie.
Musiszsięprzyzwyczaić.
Zdałamsobiesprawę,żechcącniechcąc,byłamnaniegoskazana.
Wkońcuzrezygnowanaodparłam:
–Dobrze,ale–tupodniosłampalecwskazujący–jeżelicośmisię
dziśniespodobawklubie,toodrazuwychodzimy.
Kiwnęłapotakującogłową,posyłającmikolejnyuśmiech.
–Jola!–ponagliłamją.–Rozumiesz,codociebiemówię?
–Tak,rozumiem.
–Todobrze–odpowiedziałamiposzłamdoswojegopokoju.
PochwilizajrzaładoniegoJolka.
–Lenka,pamiętaj,żeopierwszejmamybyćumoichrodziców.
–Atak–odparłam,przykładającdłoniedotwarzy.