Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PiotrMrokRW2010
Lubelskamaskarakotempodwórkowym
Obrzucałazdumionegoosobnikalubniewzruszonedrzewośniegiemorazperlistym
śmiechemiszusowaładalej.Ajazanią.
Wpewnymmomencieuderzyłomnie,żemógłbymsiędotegoprzyzwyczaić.
Podążaćzaszalonądziewczyną,pilnującjejiczekając,zczymnowymwyskoczy
całkiemmiłysposóbnażycie.Napewnonudabyminiegroziła.Poznanie
Weronikibyłojakprzeskokzleniwej,uregulowanejrzekidowartkiego,wezbranego
powodziąpotoku.Czydlategoogarniałmniestrach?Nie,nieprzygódsięobawiałem.
Sprostałbymim,przyWeronicedałbymradęniedźwiedziowiiHimalajom.Taksię
wkażdymrazieczułem,jakheroswielki,silny,wspaniały.Bałemsięnatomiast,że
onamogłamiećzupełnieinnypomysłnanaszewzajemnestosunki.
Minąłkolejnydzień,nastałSylwester,aonadalejtraktowałamniejakkumpla.
Czykobietazainteresowanafacetembezżenadyzapraszagodojedynegołóżka,by
spalizesobąnawaleta?Chybanie.Czułasięprzymniezbytbezpiecznie.Jako
mężczyźniewcalemitoniepochlebiało.Diabliteżwiedzą,coRobertjejnagadał?
Jeżelizareklamowałmniejakohonorowegodżentelmena,cotouszanujedziewczynę,
otoczyopiekąipalcemnietkniebezwyraźnegożyczeniamiałemprzerąbane.
Wyjśćztaknapisanejroli,towyjśćnaświnię.
Jednaktrochęwyszedłem.Poprostuniewytrzymałem.Najpierwszczękaopadła
midokolan,kiedynasylwestrowąnocWeronikazamieniłaswójróżowy,puchaty
iaseksualnydresnaobcisłą,wydekoltowanąsukienkę.Zieloną,podkreślającą
kasztanowykolorwłosówibielcery,wktórejśliczniewyglądała.Ipiekielnie
seksownie.Niedziwota,żechętnychdotańcaniebrakowało.Docałowania
iściskaniaopółnocyteż.Gdyjeden,jużwNowyRok,przesadziłzprzytulaniem,
ajegołapskapobłądziłyzadalekowdekoltniezdzierżyłem.Wostrych,
żołnierskichsłowachkazałemgościowispadać.Posłuchał.Gorzej,żesięzdradziłem.
Dziewczynaprzekrzywiłagłowę,przyjrzałamisięspodzmrużonychpowiek
iwestchnęła:
11