Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niewiem,cociodpowiedzieć,Oleńko.Nicniewiem.
Japowinienemjużchyba...
–Zaczekaj.Niebędęjużdzisiajmalować.Czymógłbyś
posiedzieć,nimsięprzygotujędosnu?–Spojrzała
naniegonieśmiało.–Niemusisznicmówić.Tylko
posiedź.
–Dobrze–odparłzaskoczony.–Posiedzę,
zaczekam,aż...
–Dziękujęci,dziękuję.
Zaoknemszarośćzmieniłasięwgłębokączerń.
Siedziałnieruchomynakrześle,kiedystaruszkasię
krzątała–karmiłapsa,dopijałacośzbrudnejfiliżanki,
rozgarniaławłosy.Wreszciepołożyłasię
nasfatygowanymłóżku.Nieprzebrałasięwnocnystrój,
zdjęłatylkofartuchirzuciłagooboknapodłogę.
Nakrzywychnóżkachprzydreptałpiesekirozłożyłsię
napoplamionymkocu,którymprzykryłasięażpod
brodę.
–Bolek!Bolku–dobiegłgoszeptzposłania.–Zniszcz
teżtemojelisty.Teżsąnieważne.Spalzewszystkimi,
zeswoimi.
–Dobrze–odszepnął.–Spalę.
Pochwilizłóżkarozległosięcichechrapanie.Pozbierał
rozrzuconelisty,wcisnąłwszystkiedopudełka.Wieczko
przewiązałsznurkiem,boniechciałosięzamknąć.
Odczekałjeszczekilkaminut,wsunąłpudełkopodpachę
ipodreptałdodrzwi,adalejprostowparyskąnoc.