Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wkońcuzatrzymałsięprzybudynkuzczerwonej
cegłyizacząłmachaćrękami,próbującwypchnąćmnie
ztaksówki.Wyjrzałemprzezokno,apotemznów
popatrzyłemnaniewyraźnezdjęcie,które
mupokazałemprzedrozpoczęciempodróży.Gdysię
popatrzyłoprzezprzymrużonepowieki,budynek
wyglądałtrochępodobnie,alebyłojasne,żetoniejest
żadenhotel.
Chybapotrzebneciokulary,braciepowiedziałem
lekkimtonem,próbującgorozbawić,alenicztegonie
wyszło.
Niechętniesięgnąłpotelefon,zadzwoniłdokogoś
izacząłcośkrzyczeć.Kiedywkońcudotarliśmy
namiejsce,byłwściekły,wymachiwałzaciśniętymi
pięściamiiodjechałzpiskiemopon.
Niewytrąciłomnietozrównowagi.Ultramaratony
hartująciałoizmieniająrównieżumysł.Szybkouczysz
sięniezwracaćuwaginaprzeszkodyiirytujące
drobiazgi,jaknaprzykładschodzącepaznokcieustóp
czykrwawiącesutki.Streszpowoduwściekłego
taksówkarzamożnazignorowaćbezproblemu.
Alenastępnydzieńtocałkieminnahistoria.
Musiałempojechaćkilkasetkilometrówszybkim
pociągiemdomiastaHami,gdzieznajdowałsięsztab
wyścigu.Jużwchwili,gdypojawiłemsięnadworcu
wUrumczi,zrozumiałem,żetapodróżbędziedlamnie
wielkąpróbącierpliwości.
Jeszczenigdyniewidziałemtylusłużb
bezpieczeństwanadworcukolejowym.Wszędziesty
pojazdywojskowe.Metalowebarierkinaulicach
kierowałystrumieńpieszychisamochodówwstronę