Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dwatysiącekaloriidziennie,chociażwiem,żespalam
okołopięciutysięcy.Kiedywracamdodomu,wyglądam
jakśmierćnaurlopie,alelżejszyplecakjesttegowart.
Potemwsadzononasdoautobusówipokilku
godzinachjazdyznaleźliśmysięnamiejscustartu.
Rozmawiałemtrochęzfacetem,któryzająłfotelobok
mnie,aleprzezwiększączęśćdrogimilczałem,
próbującodciąćsięodsiedzącychzamnątrzech
chłopakówzMakau,którzyprzezcałądrogęśmialisię
igłośnorozmawiali.Kilkarazyodwróciłemsiędonich
zlekkimuśmiechem,mającnadzieję,żezrozumieją
subtelnąwskazówkęizamknąsię,aletylko
przyjaźniekiwaligłowamiiimprezatrwałanadal.Nim
dojechaliśmynamiejsce,miałemjużtegodość.
Liczyłemnato,żegdywysiądziemy,znajdęjakieściche
ispokojnemiejsce,gdziebędęmógłmentalnie
przygotowaćsiędobiegu.
Miejscowizorganizowalipięknyspektakl
zregionalnymitańcamiipokazamijazdykonnej.Odb
sięnawetpokazgry,któraprzypominałapolo,ale
używanodoniejmartwejowcy.Wymknąłemsię,żeby
poszukaćnamiotu,wktórymmiałemspać,izająćsobie
miejsce.Nawiększościwieloetapowychbiegówśpis
wtymsamymtowarzystwieprzezcaływyścig.Nigdynie
wiadomo,nakogosiętrafi,alemożnasiępostarać,
byniedostaćjakiegośokropnegomiejsca.
Stałemwstarymwojskowymnamiociezdemobilu
izastanawiałemsię,gdziesięulokować.Nigdynie
lubiłemspaćprzywejściu,botamwieje.Nakońcu
namiotuczęstoteżjestdośćzimno.Postanowiłem
zaryzykowaćizająłemmiejscepośrodku.Miałem