Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nadzieję,żemoisąsiedziniebędąchrapaćani
marudzićipozwoląmispokojniespać.
Porazostatniprzejrzałemekwipunek,apotem
pojawiłosiępierwszychtrzechtowarzyszy.Wyglądali
dośćsensownieiwybralisobiemiejscabezzbędnego
zamieszania.Załamałemsię,kiedyusłyszałemgłośny
śmiech.Podniosłemgłowęizobaczyłem,żedonamiotu
wchodzitychtrzechzMakau.
Choćbyłolato,pozachodziesłońcarobiłosię
znaczniechłodniej.Miejscowyburmistrzwygłosił
mowę,zktórejnicniezrozumiałem,aleprzezpewien
czaspatrzyłemnapięknemongolskietańceiwyścigi
nakoniach.Niektórzyuczestnicybiegusiedzieli
wpobliżuijedlikolację,ajaprzechadzałemsiędokoła.
PopatrzyłemtrochęnaekipęfilmowąTommy’ego
Chena,apotemzacząłemsięzbieraćdonamiotu.Kiedy
ludziezaczynająwypytywaćsięnawzajem,wjakich
butachbiegną,ileważąichplecakiiczymająjakieś
dodatkowezapasy,dlamniejesttosygnał,żebysię
wynosić.
Włączaniesięwtakierozmowynadzieńprzed
startemniejestdobrympomysłem,bogdyspotkasz
kogoś,ktorobicośinaczej,zaczynaszwątpićwsiebie.
Spojrzałemnazegarek.Byłowpółdosiódmej,czyli
poracośzjeść.Choćtrudnosięczeka,gdyczłowiekjest
zdenerwowany,awokółpanujemrok,zawszepilnuję,
żebywdzieńwyścigujeśćoodpowiedniejporze.Gdy
zjesięzawcześnie,ciałospaliwszystkiekaloriejeszcze
przedpoczątkiembiegu.
Wyjąłemzapasy,wsunąłemsiędośpiworaijadłem