Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
Niedziela
Kiedytylkousłyszałnieśmiałepukaniedodrzwi,po-
czułukłuciewsercu.Siedziałnawytartej,skórzanej
pufieinadźwiękuderzeniazastygłjaksłupsoli.Naj-
mniejszyruchsprawi,żestarymateriałzacznietrzesz-
czeć,atozdradzi,właścicielmieszkaniawnimjest.
Postanowiłczekać.
Jednakten,ktostałnakorytarzu,niezamierzałłatwo
siępoddawać.Kolejnestuknięciewdrewnianądyktę
byłojużzdecydowaniebardziejnatarczywe.
Zacząłmodlićsięwduchu,abyprzeczuciegomyliło.
Spojrzałnapołatanedrzwi,skierowałwzroknajeszcze
bardziejzniszczonyzamek,któryswojąfunkcjęspełniał
jużtylkonasłowohonoru.
Podjąłdecyzję.
Idę!rzekłgłośno.Chwila!
Spałeś?mężczyzna,którypojawiłsięwdrzwiach
jakopierwszy,mógłmiećokoło30,może35lat.Szero-
kiebaryipotężnebicepsyjednoznaczniewskazywały
namiejscespędzaniakażdejwolnejchwili.
Kimnęłomisiępróbowałprzykleićnatwarz
uśmiech.
Tosorki,stary,żecięobudziliśmywnętrzemdło-
niprzeciągnąłpogłowie,jakbywtensposóbmógł
poprawićwłosykrótkoprzyciętenawojskowąmodłę.
Byłprzystojnyicałymsobąkomunikowałotoczeniu,
doskonalezdajesobieztegosprawę.Biznesmamy.
6