Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
WróżowywieczórmówiliśmysobiezKarolem,żeTymoszówka
jestpiękna.
Siedzieliśmynawzgórzunaławceponadstawem.
Tenletniwieczórbyłjakzłotaharfa,którejstrunamibyły:łagodny,
jednostajnybrzękkomarówiczułydwugłoszasłuchanychwsiebie
żab.
Stawywdolemigotałypłynnymzłotem.
Gdzieśzdaleka,znadwody,dochodziłmiarowystukkijanki,
aróżanympowietrzemniósłsięrozlegleczysty,piersiowygłos
piorącejdziewczyny:
Ojzzahir,zzahir,
Wylitajesokił...
AzzaDunaja
wylitajedwaaa...
Każdazwrotkapieśnikończyłasięjakbyjękiemurywanym
naniskiejnucie,jakbyzawodzeniemdzikimiuroczym.
Nadcerkiewkąotwierałasięwśródchmurpurpurowabrama,
wktórąwchodziłosłońce.Jegoostatnie,potarganepromienierzucały
złotebłyskinachytrzenasuwającesięzewschodufioletoweobłoki.
Obserwowaliśmypłynąceponiebieokręty,smokiidziwneryby,
którychpowiewnekształtyrozpływałysięmiękkowchwilipowstania.
Jutrobędziezapewnewiatr...
Wśladzaobłokamipodnosiłsięznaddalekiegolasupłaski,jak
zpapieruwycięty,księżycozdziwionychoczachiszerokootwartych
ustach.Twarzjegomiaławyrazżałosnyiśmieszny.
Gamasiedziałaoboknasmilcząca,solidarnaipełnataktu,
ipodniesionympyszczkiemchwytałalekkowiatrwruchliwenozdrza.
Zachódbarwiłnaróżowojejbiałefutro,którewyglądałojakpiórka
kakadu,abrązoweoczybyłytajemniczeizapatrzonewnieznanynam