Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PETERSBURSKIESENNE
WIDZIADŁA
WIERSZEMIPROZĄ1
Myślę,żegdybymbyłfelietonistąnieprzypadkowym,lecz
przysięgłym,stałym,chciałbymsięchybazamienićwEugeniuszaSue,
żebyopisywaćtajemnicePetersburga.Jestemstraszniełasy
natajemnice.Jestemmarzyciel,mistykiwyznajęPetersburg,sam
niewiemczemu,wydawałmisięzawszejakąśtajemnicą.Jużjako
dziecko,niemalzagubiony,porzuconywPetersburgu,zawszesię
gojakośbałem.Pamiętampewnewydarzenie,wktórymniemalnie
byłonicszczególnego,alektóremnąwprostwstrząsnęło.Opowiem
wamonimzewszystkimiszczegółami,chociażwłaściwieniejest
tonawetwydarzenieraczejpoprostuwrażenie:odczegóżjestem
marzycielemimistykiem!
Pamiętampewienzimowy,styczniowywieczór.Spieszyłemsię
dodomuzdzielnicyWyborskiej.Byłemwtedyjeszczebardzomłody.
ZbliżywszysiędoNewy,przystanąłemnachwilęirzuciłem
przenikliwespojrzeniewmglistą,mroźnomętnądal,któranagle
spłoniłasięostatniąpurpurązachodu,dopalającegosięnamglistym
widnokręgu.Nocopadałanamiastoicałanieogarniona,spuchnięta
odzamarzłegośniegupolanaNewyzostatnimodblaskiemsłońca
osypywałasięniezliczonymimiriadamiskierszklistegoszronu.Brał
mrózdwudziestostopniowy…Marznącaparabuchałaodzziajanych
koni,odbiegnącychludzi.Zgęszczonepowietrzedrżało
odnajmniejszegodźwięku,azwszystkichdachówobydwubulwarów
nadNewąunosiłysięiwzbijaływgórę,kuzimnemuniebu,słupy