Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
obcałowywaćpozostałepartiejejciała,powoliposuwając
sięwdół.Ikiedy,poprzyklęknięciu,dotarłemdobrzucha,
gładkiegoileciutkowypukłego,rozkoszniezagłębiającego
sięiznikającegowowymtajemnymmrokupomiędzy
udamiorazprzykrytegotammiękkimi,ciemnymi
włoskami,pachnącymiimbiremalboczymśpodobnym,
naglerozległsięprzeraźliwy,rozdzierającywrzask.
Dolatywałonzzaściany,ztejśrodkowej
kawalerki...wrzaskdobrzemiznany,bopojawiającysię
odczasudoczasu,zawszewmomencienajbardziej
nieodpowiednim,aprzechodzącywzamierające
stopniowowycie.
Iwtedy,niestety,obudziłemsię.Zrozpacząwsercu
jeszczeprzezchwilęleżałembezruchu,porażonyurokiem
snu,bezradnieobserwując,jaktensenblednie,rozpływa
sięipowoliznikawoddali,wracającdoswojejkrainy.
Szybkoschowałemsięwięcpodkołdrę,mającnadzieję,
żeudamisięgozatrzymaćchoćnachwilę,żeby
dokończyłswojąopowieść.Alebyłojużzapóźno,
odpłynąłnazawsze…Poleżałemwięcjeszczekilkanaście
minut,rozpamiętującto,comisięprzyśniłoijakietobyło
piękne,usilniestarającsięutrwalićizapamiętaćową
niezwykłą,ulotnąchwilęorazzachowaćpodpowiekami
niepowtarzalnyczarfascynującejdziewczyny-zjawy…
Apotemznówprzysnąłemnakrótko.Tymrazem
zobaczyłemcośzupełnieinnego.Otoznalazłemsięnad
zalewemwRadłowie.Byłpięknysłonecznydzień,
wwodzieinabrzegużadnychamatorówkąpielilub
opalania,awpobliskichkrzakachpanZagłobaprzebierał
sięzadziada-lirnika,takjaktobyłowczasieucieczki
zRozłogów,zaśHelenaKurcewiczównasamotnie
zażywałakąpieliwwodachzalewu.Potemwyszła
nabrzegistanęłanaskarpie,owiewanawiatrem
odwschodu,całkiemnaga,poprawiającsobiewłosy
ijakbyzapominającotym,żewbiałydzieńbezwstydnie
ibezżadnegoskrępowaniaprezentujepełnięswojego