Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pytanie,jaktozrobili?Zadumałsię.Myślałem,
żenasilu​dziecał​ko​wi​cieod​gro​dzilinasodświata.
Jateżtakmyślałem.Nieźlezarabiają.Corobili
cigo​ście?Niepłacisięimzaspa​nie.
Możechodziołapówkę.OjciecJimmy’ego
westchnął.Sprawdzęprzelewybankowe,chociażtrzeba
byćidiotą,żebyupchnąćtakiepieniądzewbanku.Tak
czyowak,po​lecązatogłowy.
Nieobejdziesiębezszczegółowegodochodzenia.Nie
chciałbymbyćnaichmiejscupowiedziałnieznajomy.
Ktoprzy​jeż​dżazze​wnątrz?
Mon​te​rzy.Fur​go​netkido​staw​cze.
Towszystkopo​winnobyćnamiej​scu.
Słyszałem,żetakieplanyoznajmiłojciec
Jimmy’ego.–Aletenwirustocośnowego.Znamy
bio​print.
Dotangatrzebadwojgaza​uwa​żyłmęż​czy​zna.
Dotegotangatrzebadowolnejliczbyludzipoprawił
gooj​ciecJimmy’ego.
Dlaczegotekrowyiowcesiępaliły?spytał
na​stęp​negodniaJimmy.
Jedliśniadanie,wszyscytroje,więczapewnebyła
niedziela.Dzień,wktórymmatkaiojcieczasiadalirazem
dośnia​da​nia.
OjciecJimmy’egopopijałdrugąkawęirobiłnotatki
nakartceza​peł​nio​nejcy​frami.
Trzebajebyłospalićodparłżebytosięnie
roz​prze​strze​niło.
Niepodniósłwzroku;bawiłsiękieszonkowym
kal​ku​la​to​rem,przy​ci​skałkla​wi​szeołów​kiem.