Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Paryżzszarzałodupału.Maisons-Laffittesprawiało
wrażeniepięknego,alewymarłegomiasteczka.Idąc
oddworcadodomu„Kultury”przy91.AvenuedePoissy,
niewidziałamżywegoducha.Przemknęłymożedwa
auta.
AndrzejGrabowski,moderatorportaluONET,którego
spotkałamprzedfurtką,pomógłmiuruchomićaparat
fotograficzny,ponieważzemocjitrzęsłymisięręceinie
mogłamwkręcićfilmu.Tymaparatemzrobiłampotem
ostatniezdjęciaRedaktora.
„Giedroycpowiedział,żeumrzew2000roku.Takie
maprzeczucie”tłukłymisiępogłowiesłowaMarka
Krawczyka1,któreusłyszałamtydzieńwcześniej
wWarszawie.
Świerkiróżnejwielkości,bowróżnymwiekuktóre
ZofiaHertzpokażdychświętachBożegoNarodzenia
przesadzałazdonicdoogroduprzeddomem,dawały
przyjemnychłód.
JerzyGiedroycprzywitałnaswdrzwiachżartobliwie:
Nocóż!DopustBoży!Jeszczeitennajazdmuszę
wytrzymać.Podpierającsięlaską,poszedłprzodem
do„pokojuDudka”2.
SpanielFaxukradłmojeokulary,nieopatrzniepołożone
nakrześle;wlazłznimipodstół,warczałiniechciał
oddać;paniZofiaHertzuśmiechałasięipatrząc„spod
oka”,kontrolowałasytuację;PanHenrykGiedroyc
westchnął:„No,dzisiajsięniepopracuje”;Agnieszka
Szypulska3usiadłaprzymonitorzegotowadopracy;Pela
podałazimnenapoje;Redaktorznieodłącznym
papierosemzasiadłwfotelu.Zacząłsięczatinternetowy
JerzegoGiedroycia.Włączyłammagnetofon.
Czattrwałponadgodzinę.Byliśmyprzekonani,
żeRedaktor,zmęczony,zaszyłsięgdzieś,żebyodpocząć,
izaproszeniprzezpaniąZofięnaobiadcobyłowielkim
zaszczytemzasiedliśmyprzydługim,nakrytymbiałym
obrusemstolewmałej,przytulnejjadalni:paniZofia,pan