Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
HenrykGiedroyc,AgnieszkaSzypulska,Andrzej
Grabowski,JacekKrawczykija.MiejscaRedaktoranikt
niezajął.Pojawiłsięnieoczekiwanie,poprzedzony
charakterystycznymodgłosemprzesuwaniastóp
popodłodze:„szu,szu,szu”.Powiesiłlaskęnaklamce
drzwiiusiadłuszczytustołu.Pelapodałazupę,którą
zgodniezachwalaliśmy.PaniZofiazamruczała
zadowolona:
Mojaszkoła!
Żałowałam,żeniebyłatojejsłynnapomidorówka.
Przyobiedzienierozmawiałosięopracy.Redaktor
mówiłniewiele,powróciłjednakdoświeżego
internetowegodoświadczenia,którymbyłwyraźnie
podekscytowany,tymbardziejżewzięłownimudział
okołodwustuinternautów.Znaczniewięcejniż
wprzeprowadzonymostatnioczaciezMrożkiem.
No,acotamwPolsce?padłowpewnymmomencie
sakramentalnepytanie.
Niedałsięjednakniczymzaskoczyć.Byłdoskonale
wewszystkimzorientowany.Atmosferaprzystolepełna
byłaserdeczności,szacunku,respektuigotowości
służeniaRedaktorowiwkażdejchwili,jednakbezśladu
uniżoności.
Dopierogdypodanokawę,naktórątradycyjnie
„zleciałasię”jakstadowróblicałaresztaobecnych
w„Lafficie”współpracowników,zrobiłosięgwarno.
Miałamwrażenie,żeprzezcałyczastylkoczekali,aby
opowiedziećotym,żejakaśkorespondencjajest
podpisanawyłącznieinicjałamialbożeznaleźlijakiś
ważnylistbezdaty,albożeczegośniemożnaznaleźć
wwycinkach,apowinnobyć,boprzecieżtamjest
wszystko…itd.
Zadziwiającezjawisko,któreobserwowałamtakże
później,polegałonabłyskawicznymzdematerializowaniu
sięosób,którejeszczeprzedchwiląpiłykawęprzystole
inapełniałycałydomgwarem.Oczywiście
materializowałysięponowniewinnychmiejscach.Było