Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żadnejróżnicy.Amiędzynamimówiącgrajaknoga.Otóżjuż
oddwóchtygodniniezajrzałanirazudonaszegoklubiku.
Byłamzdumiona.Wiedziałam,żeTotoprawiecodzienniebywa
wKlubieMyśliwskim.Aleznowużwydałomisię
nieprawdopodobieństwem,bywpuszczanotamstryjaAlbina.
Nawszelkiwypadekzapytałam:
–CzystryjmyślioMyśliwskim?
–Ach,cóżznowu–skrzywiłsięironicznie.–KlubMyśliwski
tojestprzeszłość,którajużdlamnienigdyniewróci.Mówięotakiej
szulerni,któranosiszumnemianoklubuigdziepocichuuprawiamy
hazard.
–Mójstryju!Pocostryjtamchodzi?!–powiedziałam
zwyrzutem.
–O,tambywasporoosóbgodnychszacunku.Wystarczyci,jeżeli
powiem,żenawetpolicjazaglądatamcoparędni.Coprawda,niedla
przyjemnościzagraniawpokeralubbridża,aleprzecieżirobienie
rewizjiwlokaluteżjestemocjonującągrą.
Wmilczeniuopuściłamgłowę.Pomyśleć,jakniskoupadłten
świetnypan,którykiedyśuchodziłzajednegoznajwykwintniejszych
bonvivantów,zawymarzonąpartię,zadżentelmenapierwszejklasy...
Potwierdziłosięto,comówiłojciec:tenczłowiekżyjezszulerki.
Awkażdymbądźraziejeżelinawetnieoszukujeprzykartach,
utrzymywaniesięznichnikomunieprzynosichluby.
Stryjpoprawiłmonoklioglądającswojedoskonaleutrzymane
paznokcieciągnął:
–MogłabyśodniechceniazapytaćTota,czyostatnioniegrywa.
Toprzypomniałobymuklub.Albonaprzykładdaćmujakiśbanknocik
ipowiedzieć,żeśtoznalazłanaulicy.Jeżelibyśdotegododałaprośbę,
byspróbowałszczęściaztymbanknotem...Więcejniczegoodciebie
bymnieżądał.
Zrozumiałam.Chciałodmnie,bymstałasięjegowspólniczką