Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
izajęłasięzwabieniemTotadoszulerni,bytamgoograno.Było
towgruncierzeczyobrzydliwe.Odrazustraciłamcałysentyment
dostryja.Stokroćwołałabymmusamadaćpieniądze
izaproponowałamtonawetzdużymnaciskiem.Odmówiłjednak
stanowczo.
Przyszłominamyśl,żeostateczniedlaTotatakaprzegranaistotnie
nicnieznaczyła.Adobrzebyłoby,gdybychoćwtakisposóbzostał
ukaranyzaswązarozumiałość.NoizatęgłupiąMuszkę.Jednak
podłuższymzastanowieniudoszłamdoprzekonania,żeczułabym
dosiebiewstręt,gdybymwzięłaudziałwtejmachinacji.Stryjowi
powiedziałamoczywiście,żesięzgadzam.Miałamjużpomysł
zaaranżowaniatejsprawywinnysposób.
ZarazpowyjściustryjazatelefonowałamdoowegoTonnora.
Przyznamsię,żesercemimocnobiło,gdyczekałam,ażsięodezwie.
Nigdyniedzwoniłamdonieznajomychmężczyzntegotypu.Wtej
chwilipostanowiłamsobie,żezachowamwszystkieśrodkiostrożności.
Wdomuzostawięlistzjegoadresemizpoleceniem,bymnietam
szukano,jeżeliniewrócędookreślonejgodziny,adotorebkiwezmę
rewolwerJacka.
Wsłuchawceodezwałsięniskigłosmęski.Zapytałam,czymówię
zpanemRobertemTonnorem,agdypotwierdził,powiedziałam:
–Proszępana,niepodampanuswegonazwiska,boniemaonodla
panażadnegoznaczeniaipragnęłabymjezachowaćwtajemnicy.Ale
muszęwidziećsięzpanem.Mamdopanainteres,interesdośćważny,
zapewniampana,bypoświęciłpanmukilkachwilczasu.Czymógłby
mniepanprzyjąć,powiedzmy,jutrowgodzinachrannych?
Byłwidoczniezaskoczony,gdyżodpowiedział:
–Aczyjamamprzyjemnośćpaniąznać?
–Nie,proszępana.
–Możezwidzenia?...
–Nigdypananiewidziałam.