Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Gabriel
Wtenweekendmieliśmywyjazdówkę.Motozlot
wToruniu.WyjechaliśmyzKubąjużwpiątek,żeby
wsobotęzsamegoranabyćnamiejscu.Częstotak
robiliśmy.Oczywiściejakzawszeprzytegotypuokazjach
spotkaliśmysięzkolegamipofachuzdanegomiasta
iwyskoczyliśmynadrinka.
MiejscowizarezerwowalistolikwklubieLizardKing,
gdziepuszczalimuzykęakuratpodnaszwiek.Nieżadne
„umcy,umcy”,tylkohitynaszychczasówitrochę
nowości.Zamówiliśmybutelkęwhiskyirozmawialiśmy
jakzwykle,wymieniającsięinformacjamibranżowymi,
iporuszaliśmyteżtrochęprywat.
Wpewnymmomencienasząuwagęprzykułytrzy
pięknekobiety.Tak,kobiety.Niedwudziestolatki,które
zawszekręciłysiękołonas,licząc,żeskorojesteśmy
znani,topomożemyimzaistniećwbranżyTV.Tobyły
trzykobietygrubopotrzydziestce.Rozmawiały,śmiały
sięipiłykolorowedrinki.Blondynkadonosiłaimcochwilę
różnerodzajenapojów,jakbypostawiłysobiezacel
posmakowaćwszystkiego,coserwowałtenklub.Akarta
alkoholowabyławtymmiejscudosyćobszerna.Czarna
wyglądałananajbardziejspokojnąiopanowaną,ale
ruda…Jezu,jakaonabyłapiękna.Itowłaśnieonastała