Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
poetyckimiariami,wktórychautortakżeujawniaswąosobowość,
przedewszystkimsympatięiwspółczuciedlaEmmy.Wewspaniałym
akapiciezamykającymkonnyspacerzRudolfemniemalfizycznie
jednoczysięzbohaterką,przezniąwidzi,czujeisłyszy:
Kładłysięjużcieniewieczoru;niskiesłońce,przeszywającgałęzie,olśniewałojej
oczy.Wokółniej,tuitam,naliściachiziemi,drżałyświetlneplamki,jakbykolibry
pogubiływlociepióra.Wkrągtrwałacisza;jakaśsłodyczzdawałasięprószyć
zdrzew;czułapowracającebiciesercaikrewdrążącąjejciałonibymlecznarzeka.
Naglezoddali,zzalasu,zinnychwzgórz,dobiegłjąjakiśkrzyk,nieuchwytny
imonotonny,niosłosiękuniejjakieśprzeciągłewołanie;wmilczeniusłuchałatego
głosu,wplatałsięjakmelodiawpogłosrozdygotanychnerwów.
Zauważmy,żeautorposługujesiętutajpozornieobiektywnym
opisem,któremuwybórszczegółów,obrazowanieirytmnadają
niezwyklesilnąwymowę.Tojegochwyt–zastosujegotakże,kreśląc
portretnagrodzonejmedalemKatarzynyLeroux,pełenwspółczucia
iszacunku,orazprzesyconąmiłosierdziemscenęostatniego
namaszczenia.Nieraz,jakbychcączatuszowaćswąwrażliwość,autor
PaniBovarypodszywaliryzmironią,choćbyw„scenieksiężycowej”,
gdyEmmazLeonemwracająłodziązwyprawynawyspę.
Flaubertjestniewątpliwieobecnywswymdziele;czasemwyznaje
tozresztąwlistach–botebywajązesobąsprzeczne–niekiedy
zadziwiającootwarcieipięknie:
Choćbydziś:mężczyznaikobietazarazem,jednocześniekochanekikochanka,
jesiennympopołudniem,wśródpożółkłychliści,krążyłemkonnopolesie,byłem
końmi,liśćmi,wiatrem,słowami,którepadały,izachodzącymsłońcem,
cozamykałoimzwilgotniałemiłościąpowieki.
Rzekomanieobecnośćautoratotylkokwestiastylu.Flaubert
wpowieściobecnyjestinaczejniżjegopoprzednicy.Naogółmusimy
gowniejszukać,cozresztąwcaleniewymaganadzwyczajnych
zdolnościanalitycznychaniszczególnejdociekliwości–wystarczy
domyślność,któranamsłużynacodzień.Jeślinaszaznajoma,paniB.,
wciążskarżysięnamęża,toobserwującichoboje,możemynakoniec