Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
Nocwlesiepełnajestśmierciiucztowania.
Brnęprzedsiebie,ciągnącmojąlewąnogęjakkawałekobcejpadliny.
Mokreliścieklejąsiędobosychstóp.Opieramsięodrzewo,byzłapać
oddech,chropowatakoraocieramiramię.Przymykamoczy,resztki
wspomnieńrozsnuwająsięjakdymwnicość:czyjaśtwarzschowana
podmaskądzika,odgłospękającychkości.ŚmiechBagiennychPanien
unoszącysięnadmoczarami,gdydobłotnistychczeluściwpycham
oszukanegoniedźwiedzia.Śmiejęsięrazemznimi.Chichoczę.Później
znowuciemnośćdudniącabiciemmojegoserca,rozmazującesię
wciemnościczarnewierzbywyciągająceszponiastekorony,gdypod
nimiprzebiegam.
Migawkinikną,jednazadrugąodchodzą,zupełniejakreszta
wydarzeńtejnocy.Mójumysłpozbywasięichjakzakażenia.Oblizuję
usta,smakzasychającejkrwiprzyjemniepobudzazmysły.Ożeż,jak
taknogaboli.
Wyciszammyśli.Niemogętudłużejzostać.
Ruszamdalej,zmęczonyksiężycsłaniasiękuporankowi,zostawiając
mniesamąwciemnościachlasu.Jeszczeraz,jaknazywasię
tanajczarniejszaczęśćnocy?Ach,notak,godzinadiabła.Idealnie.
Wlokęsięprzedsiebie,sercedudni,świadomośćodpływa.Cykanie
świerszczywypełniamigłowę,wzieragłębokowemnie,wsiąka
wskórę,wkości.Podnimukrywasiędrugidźwięk,szumpłynącej
rzeki.Rzeka,dobrze.Jeszczetylkotrochę.
Kiedydocieramnapolanę,nieznajomywwilczejmascejużtamstoi,
tużprzybrzegurzeki.Gasnącyksiężyczajegoplecamiobrysowuje
sylwetkęmężczyznysrebrnymświatłem,jegosamegopozostawiając