Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wszyscywyszlizrzeki,ÁngeliJacobopostanowilizabawićsięjego
kosztem.Podtapialigo,przećwiczylinanimkilkachwytów
wzapasachikuogólnemurozbawieniuzdjęlimukąpielówki
iwyrzuciligdzieśdaleko,żebymusiałwyjśćnagolasaiszukaćich.
Nieźlemusiałemwtedywyglądaćzptaszkiemnawierzchu.Mogęsię
zatopochwalić,żewszystkiedziewczynyzdzielnicywidziałymojego
fiuta.NiebawemzabawytestałysięrutynąiBoscozaczął
podejrzewać,żetocałepływanietotylkopretekst,bywszyscymogli
googlądaćnagolasa.Rozbieraligonawetwtedy,kiedyszlinadrzekę
wetrójkę.Jeślinieściągalimukąpielówek,toprzynajmniejwrzucali
muzanieziemię,osty,pokrzywyalborobaki.Alebroniłemsię.
Naprawdęsiębroniłem.Boscosłyszyzgrzytswoichzębów.Byli
więksiisilniejsi,ajednakbyłemwstaniechoćtrochęimdołożyć.
Popiskiwanietarantuliustało,słychaćzatoszumwiatru.Kotkakręci
sięwokółBoscazprzesadnymzaufaniem,jakbyuznałagojużzaczęść
tutejszegokrajobrazu.Spadaj,cholernyzwierzaku.Kopiewtrawęikot
bezszelestnieznika.Boscoczuje,żeznówzdrętwiałymunogi.Wstaje.
Nietoperzzataczanadjadłoszynemnowekółka,aleBosconie
zwracananiegouwagi.Zastanawiasię,copowiedząznajominawieść,
żepomściłbrata.MścicielBosco.Uśmiechasię.Nieustraszony.Nie.
Boscozabójca.Wreszciejegoimięzyskasens,niebędziejużtylko
starymmianemwypisanymzardzewiałymiliteraminadbramą
dzielnicowegokościoła.Apotem?Więzienie.Życiewmrokuceli
orozmiarachdwanadwa.Bezruchu.Wsamotności.Jakteraz.Imyśl
olatach,któremijająmuwwięzieniu,sprawia,żenimwstrząsa.
Aletoprawda.Zawszebyłemwięźniem.Tyleżezamiastkratmiałem
sklepowąladęalbodrzwidomojegopokoju.Bezniedzielnych
odwiedzin.Strażniczkąbyłamatka.Obojeżyliśmypozaświatem,poza
czasem.TaksamopaniRuthiNidia,noiÁngel.Boscozbliżasię
dopobocza,niewychodzącpozaopuszczonyteren,naktórymsięczai,
akotka,zachowującdystans,idziezanim.Ztegomiejscawidać