Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wtymzawodzie.AAnitadopierowszystkiegosięuczyła.
Nieżebymbyłajakąśstarąwyjadaczką,aletrochęjuż
przeztychkilkalatprzeszłam,ajejmogłamdziśtego
oszczędzić.
Weźmójsamochódpowiedziałamipodeszłam
dotorebkipopilot.
Podałamjejgo.Anitapopatrzyłanamnieniepewnie.
Weź,weź.Wcisnęłamjejkluczwdłoń.
Jesteśpewna?zapytałazniedowierzaniem.
Totwojeoczkowgłowie.
Totylkosamochód.Trochęprzesadzałam.Puściłam
doniejoko,bofaktyczniezarazpojegozakupietrzęsłam
sięnadnimjaknadjakimśbezcennymskarbem.
Aty?Niebędziecipotrzebny?
Jasobieporadzę,mamspotkaniewCosmopolitanie.
Bezproblemudojadęuberemczytaksówką,
awostatecznościtramwajemalbometrem,choćwieki
niejeździłamkomunikacjąmiejską.Anigdziepoza
Warszawęsięniewybieram.
OBoże…Dziękuję.Odetchnęłazulgąiopadła
najedenzfotelidlaklientów.Nawetniewiesz,jak
miulżyło.
Cieszęsię,żemogłamsprawićciprzyjemność.
Uśmiechnęłamsiędoniejszeroko.Toco,wtakim
raziezdążymyjeszczenapićsiękawy?
Zdecydowanie!Aleraczejdlatowarzystwa,
bociśnienieitakwystrzeliłomijużdziśwkosmos.
Świetnie!powiedziałamiruszyłamdokuchni.
OpowieszmicoświęcejotymKosteckim?Bomam
znimdzisiajspotkanie!
Tojużwiem,skądtendobryhumor!zaśmiałasię
Anitairuszyłazamną.
ŻenibyzpowoduKosteckiego?Skrzywiłamsię.
Przecieżnawetgonieznam.Dzisiajzwyczajniesię
wyspałam.Noipogoda.Jaknakoniecwrześniajest