Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iwyszła,cichozamykającdrzwi.
Joachimsiedziałprzezjakiśczasiwpatrywałsię
wzamiećszalejącązaoknem.Przypominałsobie
tewszystkiechwile,kiedyfaktyczniestałnagranicy
samounicestwienia,atakobietatkwiłaprzynim
itrzymałagoostatkiemsił,abyniezniszczyłsiebietak
dokońca.Wiedział,żewielejejzawdzięczał,oczywiście,
żetak.Niebyłidiotą.Tylkozakochanymwsobie
egoistycznymdupkiem.Otymteżdoskonalewiedział.
Pozatym…byłomuwygodnie,skorojejtopasowało,
dlaczegoonmiałbysięsprzeciwiać?Jasne,żemyślał
oprzyszłości,wtychjegomyślachtowłaśnieAngela
byłaprzynim,nosiłajegodziecko.Alejeszczenieteraz.
Nigdyniebyło„teraz”.Zawszebyło„później”.Alemoże
tozbytpóźno?Postanowiłzająćsiętymrano.Pojadą
doWiednia,wrócąpotemdoWrocławia
iporozmawiają.Powiejej,żejąkocha,botakwłaśnie
jest.Nieprzywykłdowyrażaniaswoichuczuć,alejej
towyzna.Ponieważonategopotrzebuje.Możewtym
przypadkuwartobędzieskupićsięnajejuczuciach,
nachwilęzapominającoswoich?Ech,kobietysątakie
dziwne.Inne.
Położyłsięwubraniunałóżku,byłjużbardzo
zmęczony.Tak,zajmiesiętymjutro.Później…
***
Nazajutrzobudziłogosłońce,którewkońcuwyszłozza
chmur.Nieconieprzytomnyzerknąłnadrugąpołowę
łóżka–Angelikitamniebyło.Pewniejużzeszła
naśniadanie,zawszebyłarannymptaszkiem.Aleteż