Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
chodzililudzie.
–Widzisztamtego?–spytałSzymonbulteriera.
Bulterierskinąłłbem.
–Tegowbiałejczapceczytegoryżegozdziewczyną?–
uściśliłSzymon.
Wodpowiedzibulterierwykonałniemalcyrkowy
numer–wygiąłsięcałymciałemiuważniepopatrzył
właścicielowiwoczy,jakbymówił„Panie,jestemtylko
psem,skądmamwiedzieć,kogomiałeśnamyśli?”.
–Maszrację.–Szymonnachwilępopadłwzadumę.–
Dobra,jaksądzisz,tenwczapeczcetoSłowak?
Bulterierpokręciłpyskiem.
–AtenłysawytoSłowak?
PiesznównierozpoznałSłowaka.
–Noamożedziewczynaznim,wtejsukience
wgrochy,możeonajestSłowaczką?Przyjrzyjsię,może
toniegrochy,możetoherbyBratysławy?
Piesprzezjakiśczassięprzyglądał,alepotemznów
zaprzeczyłłbem.Szymonwyciągnąłpsazzabalustrady
ipostawiłnaparkiecie.
–Dziwięsiętobie,drugitydzieńianijednegoSłowaka.
Pieszpoczuciemwinykręciłogonemiłasiłsiędonóg
Szymona,jakbynaprawdęprzepraszałzaswójpopsuty
węch.
–Dobra,zagodzinkęposzukamyjeszczeSłowaków,
akarmićdzisiajjużciebieniebędę,taksięobjadłeś,
żeledwieciętrzymam.
Szymonwróciłdostołuisięzamyślił.Wżyciutylko
dwierzeczysprawiałymuradość–sprzedażtraktora
dobiałoruskiegokołchozuito,kiedypiesrozpozna
wprzechodniuSłowaka.Ztraktoramiszłodobrze,aze
Słowakamigorzej,jakbyzaczęłasięzłapassa.Szymon
zastanawiałsięnawet,czyniezaprowadzićpsa
doweterynarza,żebytensprawdziłmuwzrok.
–ZnówszukałeśSłowaków?–spytałaTaccjana.–Pies