Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
Odległośćmiędzyblokiemmamyablokiembabciicioci
wynosiłamniejwięcejczterystametrów.Mnie
zadzieciakawydawałosię,żeprzebiegammaraton.Ten
krótkiodcineknazywałem
biegiempożycie
,bo…
Zacznijmyodpoczątku.
Tatamiałtendencjędobicianaspasem.Nietylko
mnie,takżemojesiostry.Onedostawałyoczywiście
mniejrazówisłabsze,zatojaobrywałemznawiązką
tym,cotatamiałakuratoboksiebie.Ręką,pasem,
kablemodciętymodżelazka.Niebyłozmiłuj.
Zsiostramidzieliliśmypokój.Onespałyrazem
napółkotapczanie,jazaśnałóżku.Byłkonieclat
osiemdziesiątych.Naszkrajsięzmieniał.Całyblok
zachodnisięprzepoczwarzałzbrzydkiego
komunistycznegokaczątkawpięknegodemokratycznego
łabędzia.Wnaszymdomużadnychzmianniebyło,chyba
żetataznowuniemiałpracy,wtedybiłmnieniecodwa
tygodnie,acodziennie.Alkoholstałsiętakpowszednim
trunkiemwnaszymdomu,żeprzesiąkłemnadobre
atmosferąoczekiwania,kiedytylkoojciecwejdzieisię
namniewyżyje.Wpewnymmomencieprzestałemsię
nawetbaćizakrywaćtyłekkołdrą,boitakzemnie
zdzierał.Kiedyzakrywałemciało,biłmnietam,gdzie
akuratsiędało.Albogdziejeszczemógłcokolwiek
dojrzeć.
Wkrajuzmianyzachodziłytakszybko,żeniktzanimi