Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niemiałemdobrychwzorców,niepotrafiłem
okazywaćmiłości.Dotejporyniepotrafię.
Pewnegodniazainstalowanonamsatelitę.Nie
pamiętam,którybyłrok,alegdyzobaczyłemponad
sześćdziesiątkanałów,prawiezemdlałem.Sport,seriale,
programymotoryzacyjne,przyrodnicze,bajki,muzyka,
telezakupy.OglądałemzsiostramiMTViVivę,
śpiewaliśmypiosenki,kupowaliśmy„Bravo”i„Popcorn”,
żebyznaćtekstypoangielsku.Mieliśmyswójświat,
doktóregotatawstępuniemiał.Dnijegonieobecności
wdomubyłyjakBożeNarodzeniewlipcu.
Niespodziewane.
Gdywracałzdelegacji,choćtaknaprawdęniebyło
dokońcawiadomo,czyjeszczepracuje,boprzyjeżdżał
wiecznienapruty,odrazuprzełączałkanałiszedł
dokuchni.Kazałnamiśćdopokojuisiębawić.Nie
pomagałybłagania,żejestbajka.Byłniewzruszony.Sam
niepatrzyłwekraninamniedawałpopatrzeć.
Siedziałwpokojuzmamązazamkniętymidrzwiami.
Oczywiścieterazwiem,oczymrozmawiali,alewtedy
jegopowrotybyłyowianetajemnicą.Kłócilisię
opieniądze.Zawszeopieniądze.Iojegopijaństwo.
Tedwaproblemyprzewijałysięwnaszejrodzinieprzez
długiokres.Zbytdługi,gdyspojrzećnaniegozdystansu
izrozumieć,czegomogliśmyoczekiwaćigdziebylibyśmy
teraz,gdybynieon.Tobyłajegowina.Wyłącznie.
Ojciecwjedendzieńprzepijałprzynajmniejpołowę
wypłaty,czasemwięcej.Razpowiedział,żezgubił
pieniądze.Potem,żekupiłwiertarkęalbomusiałoddać
dług.Dlaniepoznakiprzynosiłdwiereklamówkiczegoś