Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zasługa:zawszetroskliwiegdzieśjechowałem,jakbym
przeczuwał,żewtymmiejscupewnegodniadojdzie
doniezłejawantury.Nowięc,niechwalącsię,poprostu
uratowałemnędznymposążkomżycie,terazmogę
ustawićjewrówniutkimrządkuipomiataćnimitak
samo,jakwcześniejpomiatałymnąichludzkieprototypy.
JesttunawetmałyAlešekidrn.prawn.Stoklasa,słowem
wszyscy,którychspotkałemprzedwakacjami.
AponieważcałahistoriakończysięnaBedziu,odBedzia
musisięzacząć.
■Obawiamsię,żemójojczymniemiałnajlepszego
startu,kiedyostatniowypuściligozodwyku.Słono
zapłaciłzaswojąskandalicznąnieznajomośćtematu
wcałkiem,naoko,bezpiecznejcukierni,którą
przypadkiemmijałwdrodzedodomu.Stanąłprzyladzie,
niepewnieprzestępującznoginanogę,ibezradnie
patrzyłnaekspedientkę(ponoćsamawyglądałajakrurka
zkrememzprzyszytymiuszami),któramrugaładoniego
porozumiewawczoizuśmiechemszeptała,żewłaśnie
przywieźliświeżebajaderkiitorcikiDobosza.Aon–spec
odnajdziwniejszychmieszanekwysokoprocentowych,
zWiedeńskimTaksówkarzem1iŻiżkowskąŁyżwą2
włącznie–stałjakgłupi,rozglądałsięipróbowałsobie
wyobrazić,jakteżmożewyglądaćtakabajaderka.
–Samniewiem…–powtarzał–samniewiem,
poproszęmożeotamto…–Machnąłrękąwstronę
kryształowychmisekpełnychbananów.
Ażebardzomutendeserekposmakował,zamówił
jeszczejeden,potemjeszczekilkarazy,ażwkońcurunął
jakdługi,wprostpodstolikzmarmurowymblatem,ileżał
takdoprzyjazdupolicji,którejprzerażonarurkazkremem
meldowała,że„panwziąłdziesięćrazypijanebanany,
choćpolecałaświeżebajaderkiitorcikiDobosza”.
Policjancichybamielidobryhumor,bozawieźli
bełkoczącegoojczymadodomu,oczywiścienie
dosamegomieszkania,tylkoprzedkamienicę.
–Okurde!–gwizdnąłmójkumpelBřečka,widząc,jak
ojczympełzniepochodniku.–Skorotakwygląda
poodwyku,powiedztymi,jakwyglądałprzednim?…