Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Odziwo,nalotniskupoczułamsięswobodnie,wszyst-
kowydawałosięprosteiprzyjazne.No,prawiewszystko,
bo–jakprzystałonaoszczędnąPolkę–docentrum
postanowiłamdojechaćautobusem.Wpunkcieinfor-
macyjnympowiedzianomi,żekasaznajdujesię
napierwszympiętrze.Wspięłamsięiwtedyczarprysł.
Chodziłam,zaglądałam,kręciłamsiędookołainigdzie
niewidziałamżadnegochińskiegoznakunawetwpoło-
wiepodobnegodotego,któryoznacza„bilet”.Zaczyna-
łamjużpowątpiewaćwswojąznajomośćjęzyka.„No
przecieżjestemnapierwszympiętrze!Przeszłamjetrzy
razyi…nic.Czyjestemażtakagłupia,żeniepotrafię
znaleźćkasy?Notojużwidzę,jaktrafiędoZakazane-
goMiasta!”–myślałam.Przykucnęłamizakryłam
twarzrękami…Wtedydomniedotarło:„Przecież
chińskiepierwszepiętrotonaszparter,anaszepierw-
szepiętrotoichdrugiepiętro!”.Wstałamizbiegłam
poschodach.Odrazuzobaczyłam!Podbiegłam–itu
czekałomniepierwszezdziwienie:Pekintoośmiomi-
lionowametropolia,razemzotaczającymijesatelitami
tworzydwudziestomilionowyorganizm.Tymczasem
punktzbiletamiwielkościąprzypominał…krakowski
straganikzobwarzankami.
Drugiezdziwienienastąpiłochwilępóźniej.Kupi-
łambiletiposzłampobagaż.Okazałosię,żewChi-
nachniemadżentelmenów!Zmęczonawielogodzinną
podróżąiróżnicączasuzupełnieniespodziewałamsię
tego,żenieznajdziesięmężczyzna,którypomógłby
miwnieśćwalizkidoautobusu.Ajednak.Przypomniał
misięLondyn:wmetrzezawszepojawiałsięjakiśmi-
łynieznajomyzwiększymimuskułaminiżmoje.Sta-
~8~