Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
głową.
Niestety,proszępani...
Ankawyciągnęłaszyję,aleitaknicniezobaczyła.
Światbezokularówwydawałsięsympatyczniejszy,ale
zdecydowanierozmywałsięwszczegółach.
Jakpowiedziałem,niemamtakiejrezerwacji
powtórzyłzlekkimzniecierpliwieniemszefsali.Pani
wybaczy...
Nicniestanienadrodzejejmiłości!Ankapoczułamoc
ioparłasięrękamiokantorek.Skorooddostaniasię
dośrodkazależyjejszczęście,musibyćbardziej
stanowcza.Jakwobecniegrzecznychuczniów.Weźmie
gonasposób.Najpierwkij,potemmarchewka.Zacznie
jednakodmarchewki.Niebyłowyjścia.
Niewybaczęsobie,jeśliniezapytamoto,czy
nagodzinędwudziestąpierwszątrzydzieścimapan
więcejrezerwacji,czytylkomojąpowiedziałagłosem
ociekającymsłodyczą.Wjejoczachmalowałasiężądza
mordu.
Facetwśnieżnobiałymkołnierzykuchybawyczuł,
bowyraźniespuściłztonu.
Owszem,jesttylkojedna,czylitopani...
Tak,toja!oznajmiła,nieczekając,dokończy
zdanie.Proszęmniezaprowadzićdomojegostolika.
Szefsalibezsłowaruszyłprzedsiebie,aAnka,nie
odstępującgoaninakrok,rozglądałasięwokół,mrużąc
groźnieoczy.Niechnoktośtylkospróbujecoś
skomentować,niepozwolęsobie,abymójmiłosny
walentynkowywieczórzepsułmijakiśkretynsłużbista!
Zmierzałapewnymkrokiemprostodostolika,przy
którymnikogoniebyło.Pewnieprzyszłazawcześnie,
tanauczycielskapunktualnośćkiedyśzniszczy.