Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–NazywamsięBenBrown,proszępani.Podróżuję.
–Adokądto?
–Tamgdzieznajdęjakąśpracę.
–Copotrafiszrobić?
–Wszystko.Dobrzesobieradzęzkońmi.
–MójBoże!Takimłodychłopiec?
–Skończyłemdwanaścielat,proszępani,ipotrafię
jeździćnawszystkim,comaczterynogi.–Chłopiec
spoglądałnanie,jakbychciałpowiedzieć,żeotomogą
wytoczyćswojedziała.Jestgotowy.
–Niemaszżadnejrodziny?–spytałapaniMossnieco
rozbawiona,jednakwciążzaniepokojona,ponieważ
opalonatwarzchłopcabyłachuda,aoczypuste,być
możezgłodu,byćmożezbólu.Opierałsięokoło,jakby
niemiałsił,byustaćsamodzielnie.
–Nie,jestemsam.Aludzie,uktórychmieszkałem,bili
mnie,więcuciekłem.–Ostatniesłowawypowiedział
właściwiewbrewsobie.PełnawspółczuciapaniMoss
zdobyłazaufaniedziecka.
–Więccięniewinię.Alejakznalazłeśsiętutaj?
–Taksięzmęczyłem,żeniedałemradyjużdalejiść.
Pomyślałem,żemożeludzieztegodużegodomubędą
miećdlamniejakąśpracę,alebramabyłazamknięta.
Całkiemodeszłamnieodwaga,więcdałemzawygraną
ipołożyłemsię.
–Biedaku,niedziwięsię–odparłapaniMoss.
Dziewczętanatomiastżywozainteresowaławzmianka
oichwrotach.
Chłopiecodetchnąłgłęboko.Mimotrudnegopołożenia