Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
minęliśmymałeosuwiskoziemne,zresztązbytsłabe
oświetlenieitakuniemożliwobydostrzeżeniepoczątku
ścieżki,którąpowinniśmysięposuwać,wobecczego
skierowaliśmysiędodoliny.Tajednakwkrótcemocno
sięzziła,przybierającformęgigantycznejszczeliny
wmasywiegóry.Żadnaścieżkaniemogłatędy
prowadzićsameostre,pionowostercząceskały...
Musieliśmyzawrócić.
Straciliśmyprzynajmniejpółgodziny,apołożone
natarasowymwzniesieniuLondreciąglebyłowzasięgu
wzroku,toteżobawialiśmysię,żektośzmieszkańców
mógłbywyćprzypadkiemzchatyinasdostrzec.Nieco
później,kiedyjużwreszcietrafiliśmynawłaściwą
ścieżkę,okazałasiętakstromaipiaszczysta,żemimo
wszystkichnaszychwysiłkówporuszaliśmysiębardzo
powoli,uginającsiępodciężarembagażyizatrzymując
częstodlazaczerpnięciaoddechu.Naszasytuacjarobiła
sięmocnoniepokojąca.Małyzegarek,którynosiłam
schowanypodsuknią,wskazywałtrochępopółnocy,
kiedyrozpoczynaliśmywspinaczkę,należałowięc
spieszyćsię,jednakprzekraczałotonaszesiły.Moje
samopoczuciemożnabyłoporównaćdokoszmarnego
snu,kiedyśpiącyczujesięnapastowanyprzez
morderców,chceuciekać,aleniejestwstanienawet
poruszyćnogą.
Nocdobiegałakresu,myzaśdotarliśmydomiejsca,
wktórymnaszaścieżkazapuszczałasiępodwielkie
drzewa,zaśichobfitelistowietworzyłorodzajwąskiego
tunelu.Dołem,międzyomszałymikamieniami
izbutwiałymiliśćmisączyłasiępowoliwodazjakiegoś
źródełka.Wilgotnaziemiawydzielałaprzenikliwy
zapachzgnilizny.Posuwającsiętymtunelem,
budziliśmydrzemiącenagałęziachogromneptaszyska,
któreulatywałyzwielkimhałasem.
Gardławysychałynamzpragnienia,toteżpodzielałam
życzenieJongdena,byzatrzymaćsięnaherbatę.
Jednocześniewzdragałamsięnamyślopozostaniu