Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Władysławastrzepałazespódnicyniewidoczne
okruchy.
–Sońka!–zawołałarazjeszczezamiastodpowiedzi,
asukapodniosłałebipopatrzyłananią.Matkaicórka
wymieniłyspojrzenia.–Pasujepsu.Przecieżchciałaś
dlaniejnormalneimię.Coznówcinieodpowiada?
Korneliaspuściłaoczy.Tamtegowieczora,gdyjuż
leżaławłóżku,przypomniałjejsiętata.Ledwie
gopamiętała.Próbowałazawrócićmyślinainnetory
–szkoła,koleżanki,leczjejtoniewychodziło.Przytuliła
twarzdopsiegopyska.Odwciążwyczuwalnegosmrodu
lekkojązemdliło.Aletylkotrochę.Nieodsunęłagłowy.
Wciągnęłaówzapachwnozdrzaraz,potemkolejny,
zdziwiona,żedasiętowytrzymać.Obrzydzenie
zaczynasięwgardle,odkryłaniespodziewanie.
Odziwo,nasmródskładająsięteżprzyjemnenuty,
wyczułapochwili.Słodkawyakcentdobrze
rozgniecionychnasionsłonecznika,mokrykarton,
korzeńpietruszkiigotowanybób,kaszajaglana
–tabyłanajbardziejmdląca.Wreszcieoleistysos
doklusek.Nicstrasznego.
Pogodzona,spokojna,zasnęła.
Latobyłowyjątkowogorące.Ibiedne,bowCepelii
brakowałozleceń.Władysławaznalazłapracęprzy
owocach.Imgoręcejrobiłosięnazewnątrz,tym
wcześniejwychodziłaitympóźniejwracała.
DwunastoletniaKorneliacodzieńbudziłasię
wpustymdomuiniemiałapojęcia,cozesobązrobić.
Chodziłapomieszkaniubezcelu,wkońcukładłasię
nakuchennejpodłodzeobokpsa,botambyło
najchłodniej.Patrzyłaoddołunanaczyniawkredensie.
Chciałojejsiętośmiać,topłakać.Ażdostrzegła,
żesrebrno-błękitnamereżka,jakąwykończonybył
brzegdzbankanawodę,stojącegonaszczycie
kredensuidobrzeoświetlonego,ładnieodbijakolory
sąsiednichnaczyń.Ściągnęładzbanek,żebysprawdzić,