Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
EleganckasukniakojarzyłasięMagdusizpanną
KlementynąTańską,wykładowczyniąnaukmoralnych
wjejszkole.Byłatoosobaniezwykledystyngowana.
Dziewczynawestchnęłagłębokozpodziwunad
kobietą,jednakzachwyttenpodszytybyłzlekka
zazdrością.Choćnie,niezazdrością.PannaKlementyna,
choćtakadzielna,mądra,niestetyniemiałachybaszans
nazwykłekobieceszczęście.Jejsylwetkęoszpecała
wysuniętadogórylewałopatka,niewielkigarb.Biedna!
CieńwspółczuciaprzemknąłprzeztwarzMagdalenki.
SkręciławDługą.Zwyklebyłatogwarnaulica,naktórej
siedzibęmiałyrozlicznehotele,ekskluzywnesklepy,
kawiarnie,aledziśzracjipaskudnejlistopadowejpogody
itego,żecałaWarszawaodwiedzałaotejporzegroby
swoichzmarłych,byłotupustawo.Ledwiejakaśsłużąca
wychyliłasięzmgły,biegnąctruchcikiem,alboposłaniec
sunąłgdzieświelkimisusami,czasemprzejechaładorożka
ciągniętaleniwieprzezzmęczonąszkapę.
Trzebabyłoiśćostrożnie,bobrukwwielumiejscachbył
uszkodzony.UlicęDługąniekiedynazywanoSzeroką.
Ijedna,idruganazwapasowaładoniejwyśmienicie.
Teraznatejszerokiejidługiejulicysplątanepasmamgły
wyglądałyjakkądzielolbrzymówzopowieścibabki
Magdusi.Podobnoprzędłyzniejnicikobietypotopione
przezwodników,siedząceprzykołowrotkachnadnie
rzeki.Ichzzieleniałeodwilgociwłosyczasemwidaćbyło
wzakolachstarejWisły.DreszczprzeszedłMagdę
odwspomnieniatejbaśni.Wyjęłarękęzmufki
iwymacałapodpłaszczykiemswójnajwiększyskarb,
woreczekzniesamowitąmasąpieniędzy.Tymrazem
poczułasięzagrożona.Usilniestarałasięprzebić