Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tobyłysetkimil.Niebyłonawetsensupróbowaćsięporozumieć.
LeonBurskidawnojużstraciłkontaktzrealnymżyciemijego
codziennymitroskami.Zamożnośćbardzodystansuje
odrzeczywistości.
Odwróciłasięiwyszła,aBurskinawetnaniąniespojrzał.
Biegnącdoprzedszkola,analizowałaswojąsytuację.Związek
zAdamem,relacjewpracy,macierzyństwo–wszystkotorysowałosię
wdziwnieniewesołychbarwach.
Zatrzymałasięizaczerpnęłamocnopowietrzawściśniętestresem
płuca.
Tonieprawda–chwyciłasiętejostatniejrozpaczliwejnadziei,
żemożeźleinterpretujefakty.–Niejestemnieszczęśliwa.Wręcz
przeciwnie,wielumizazdrości.Jestemkobietąsukcesu,mieszkam
zewspaniałymmężczyzną,mamświetnąpracę,pięknemieszkanie
izdrowego,grzecznegosynka.
Itegosiętrzymajmy–podsumowała.
Podniosłagłowęipobiegładalej.
Piętnaściepopiątejwpadłajakburzadoprzedszkola.Najejwidok
zszatniwyszławychowawczyni.Wzapiętymposzyjępłaszczu
czekałagotowadowyjściaiwyglądałanabardzozdenerwowaną.
ObokniejnaławeczcesiedziałskulonyKrzyś.Wystraszonyzerkał
tonaswojąpanią,tonamamę.Aletymrazemobyłosiębezzwykłej
awantury.Wychowawczynizabardzosięspieszyła.Powiedziałatylko
„dowidzenia”ibezsłowakomentarzaopuściłaszatnię.
Krzyśwstał,włożyłmałąciepłądłońwrękęswojejmamy,
spojrzałufnieizadałpozornieniewinnepytanie,odktóregoMajce
zrobiłosięsłabo.
–Pójdziemydziśnaplaczabaw?Chłopcysiętamumówili.
Majkanieznosiłategowzroku.Niemogłanawetnakrzyczeć
nadziecko,któretakgrzecznieprosi.Pozatymtentonbudziłwniej
nieokreślonewyrzutysumienia,choćdoprawdybyłoonoczyste.Nie
spieszyłasięprzecieżdospaaninaplotki,tylkodopracy.
Nicnieodpowiedziała,szarpnęłaKrzysialekkoipociągnęła
wstronędrzwi,aleonjużwiedział.Znowuopuściłramionaipochylił
głowę,jakjakaśsierota,aprzecieżjegorodzicebylitakwzorcowi,
żemoglibyśmiałowystępowaćwreklamiepłatkówśniadaniowych.
Wrzadkichchwilach,kiedyAdamodprowadzał
godoprzedszkola,wzbudzałtamwiększąsensacjęniżniejeden
celebryta.Przystojny,zawsześwietnieubrany,zemanującą
nawszystkiestronypewnościąsiebieżartowałizkażdymbeztrudu