Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1:
Prześwitdnia.Narrator,któryśpi
[500–630]
[1]
Drzwisąuchylone.Taprzezlatawyćwiczonaodległość
odframugi–nigdyprzecieżnieodmierzana,
anajczęściejdoskonalepowtarzalna:trochęwięcejniż
dziesięćcentymetrów,alemniejniżcentymetrów
piętnaście,cosprawia,żedrzwisąjednocześnie
iotwarte,izamknięte.
Szczelinajestzbytmała,żebyjeuważaćzaotwarte,
aleprzecieżzaduża,żebytwierdzić,żesązamknięte.
Naszaskłonnośćdopołowicznych,nieostatecznych,
kompromisowychrozstrzygnięćwtymuchyleniudrzwi,
wtymichniedomknięciuznalazłaswójsymbol,swoje
zwieńczenie,swójnajdoskonalszywzór.
Oczymto–opróczpowyższego–świadczyło?
Onaszejskrywanejklaustrofobii?Ozamiłowaniu
doprzejrzystościżyciaprywatnegoipogardziedla
intymności?Czyżbyśmybyliażtakbezwstydni?
Czyżbyśmyniemielizupełnienicdoukrycia?Amoże
tonawykwyniesionyzdzieciństwa,kiedyprzedsnem
prosiliśmyrodziców:
„Zostawciechociaższparkę”.
Iwrozpaczliwymgeścieostatniejszansyczepialiśmy
siędnia,którytakniesprawiedliwiekończyłsiędlanas,
adlanichtrwałwnajlepsze,anawetmoże–dopiero
sięzaczynał.Terazznamytosami,teżzaczynamy