Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–jaimójbrat.Trzysypałyewidentnie.Zpozostałychośmiukażdycoś
tamchlapnąłzadużo.Podkoniecśledztwapojechałemdoprokuratora,
którydośćordynarnieusiłowałmnieskłonićdomówienia.
Bezskutecznie.Wróciłemdowięzienia.Tegosamegodniapopołudniu
wzywamnieśledczyinatychmiast,odprogupyta:
–Czyzeznawałpanuprokuratora?(Drugirazmówimi„pan”,
czegoonjeszczechce?)
–Skądże,panzemnietyleczasuniewydusiłnic,aonmiałby
tozrobićwgodzinę?
–Więcnic?
–Nic.
Tego,cozobaczyłemnatwarzyubeka,niemożnanazwaćulgą.
Tobyłoabsolutne,totalnerozprężenie–radość,żetamtennieokazał
sięlepszy.Noiodtegoczasuwłaściwiedalimispokój.
Wnowejceli,gdziesięznalazłempotrzechtygodniach,siedział
jedenczłowiekteżraczejzkategoriiprzypadkowych.Posadzili
gozapośrednictwowsprzedażyczęścidojakichśradiostacji.Niebył
taksilniewpisanywsystem,jakównieszczęsnykretyn
z„Rzeczywistości”,aleztamtymłączyłgobrakpsychicznego
przygotowaniadosiedzeniawwięzieniuiniemożnośćdostrzeżenia
związkumiędzypopełnionymiczynamiazamknięciem.
Byłonniezdolnydowspółżyciazludźmiwceli.Naprzykład
demonstracyjniebojkotowałzakazpodnoszeniakiblawczasiejedzenia
(onmagdzieświęziennezwyczaje!)–atojestnaprawdęważne,nie
tylkodlakryminalistów,zewzględówrytualnych,aledlawszystkich
siedzących–zpowodówczystohigienicznych.Więcwkońcu
wrzuciliśmymu(wtedybyłonasjużwięcej)żarciedokibla.
Alezdrugiejstronyspecodradiostacjiuchroniłmniekiedyśprzed
kabaryną.Regularnierozmawiałemwtedyzbratemprzezokno.Jest
zwyczaj,żegdyjedenwceli„tokuje”,innyzasłaniajudasza.Zanim
klawiszkażemuodsłonićwizjer,rozmawiającyzdążyzejśćzestołka.
Zasadytejprzestrzegaliwszyscy,zktórymisiedziałem,łącznie
zczłonkiem„Grunwaldu”.Otóżradiowiecstanąłkiedyśźle,niezakrył
„lipa”.Klawiszmniezobaczył,wpadłzrykiem–aklawiszepotrafią
otworzyćdrzwibłyskawicznie,jeślitrzeba–„Widziałem
was!”.Człowiekaprzyłapali–raportmurowany.Zgłupiałemzupełnie.
Nagleradiowiecsięodzywa:
–Przecież,panieoddziałowy,ontylkosięgałrękąpoboczek
zaokno.
–Jakiboczek?