Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ach,doprawdyniewieletudomówieniaodparł
malarzobawiamsię,żetrudnocibędziemnie
zrozumieć.Możenieuwierzysznawet.
LordHenrykuśmiechnąłsię.Schyliwszysię,zerwał
ztrawnikaróżowąstokrotkęizacząłoglądać.
Jestempewny,żezrozumiemodparł,
uporczywiewpatrującsięwdrobną,złotawą,pierzastą
tarczękwiatuiwierzęwewszystko,cojest
niewiarygodne.
Wiatrstrząsnąłzkrzewuniecokwiatów,aciężkie
pękirozkwitłegobzubujałysięwparnympowietrzu.
Gdzieśpodmuremćwierkałkonikpolny,adługa,cienka
ważkaoskrzydełkachzbrązowejgazymignęła
wpowietrzuniebieskąnitką.LordHenrykmiałwrażenie,
żesłyszybiciesercaBazylegoHallwarda,izdumiony,
czekałnaciągdalszy.
Historiajestzupełnieprostarzekłmalarz
popewnymczasie.Przeddwomamiesiącamibyłem
naprzyjęciuuladyBrandon.Wiesz,żeimy,biedni
artyści,musimyniekiedypokazaćsięwświecie,ażeby
niemianonaszadzikusów.Powiedziałeśraz,żewefraku
iwbiałymkrawacienawetmaklergiełdowymożezdobyć
opinięczłowiekacywilizowanego.Zaledwiedziesięćminut
przebywałemwtymsalonie,rozmawiajączprzesadnie
wystrojonymidamamiinudnymiakademikami,gdy
naglepoczułem,żektośnamniepatrzy.Odwróciłemsię
niecoiporazpierwszyzobaczyłemDorianaGraya.Gdy
spotkaliśmysięwzrokiem,poczułem,żeblednę.Ogarnęło
mniedziwneprzerażenie.Zrozumiałem,żestanąłem
wobecczłowieka,któregosamaosobowośćjesttak