Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Annaprzygotowywaławdzbankunaparistawiała
nastolikuwsalonie.Siadaliwtedynasofieizkubkami
wdłoniachoglądaliulubionyseriallubfilm.Czasami
włączonytelewizorbyłtylkotłemdlaichrozmów.Takjak
itymrazem.
Dajspokój!Mojarodzinkajestprzedewszystkim
pokręcona.
Możetobietaksięwydaje.Dlamnieświetni.
Wspierający.Noidowszystkiegomajądystans.
O!Tonapewno!Śmiejąsięizsiebie,izniemal
każdegodookoła.
Wmojejtegobardzobrakuje.Wsumie,chciałbym,
żebyczasaminasodwiedzilialbochociażzadzwonili.
Wojtuś,skorocitegobrakuje,możesampowinieneś
donichpojechać?Albozadzwonić?
Niechcęsięnarzucać.Tobezsensu.
Bezsensujestto,żesiętymzadręczasz.Możegdybyś
znimiporozmawiał,takodserca,tobysięwszystko
naprawiło?Onimożeiniecooschli,trochęwyniośli,ale
wydająsięnormalni.
Normalni?
Nowiesz,comamnamyśli.Siorbnęłaherbaty
miętowej.Napewnobędąchcielicięwysłuchać.
Wkońcujesteśichsynem.
Taabąknąłnieprzekonany.Oniuważają,
żedopuściłemsięnajcięższegogrzechu,doprowadzając
dorozwodu.Nierozumieją,żeniemogłemżyćzMartą.
Niepotrafiłem.
Przecieżtoonacięzdradziła,Wojtuś…Aniaspojrzała
naniegołagodnie.Wytłumaczimtorazjeszcze.
Widzisz…westchnął.Każdyinaczejtowidzi,