Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3.Drgnienieserca
1987
–Chodźmynaplażę–zaproponowałamIgorowipewnego
słonecznegodnia,gdyleżeliśmynanaszejłące.
Żarlałsięznieba,pogodabyłaniemalbezwietrznaiwszystkosię
domnielepiło.Igorwymyślił,żespotkamysięnałące,aletegodnia
przypominałaonarozpalonyrusztodgrilla.
–Nie,zostańmytutaj–odparł,patrzącwnieboiżującźdźbłotrawy.
Pochwilipołożyłsięnawyschniętejtrawieiprzymknąłpowieki.
–Tutajjesttakmiło.
–Cotybredzisz?–warknęłam.–Zarazsięrozpuszczę.
–Proszę…Nieidźmynaplażę.
Terazdziwięsię,dlaczegowtedyniezastanowiłomnie,skąd
taniechęćIgoradopopluskaniasięwmorzu.Byłoprzecież
niemiłosierniegorąco,więcniktprzyzdrowychzmysłachniechciałby
sięprażyćwpełnymsłońcu,gdywpobliżuznajdowałosięmiejsce,
wktórymmożnabyłopoczućnacieleożywcząbryzę.Wogólemnie
tojednakniezaniepokoiło,choćpowinno…Samateżprzecieżmogłam
pójśćnaplażę,alewtedynieprzyszłomitodogłowy.Możewogóle
byłamzbytgłupia,bypoświęcaćcennyczasswojejmłodości
narozmyślania?Takczyinaczej,tkwiłamnadalnatejrozgrzanejłące,
licząc,żejednakzmienizdanie.Dominikbyłnawakacjach,
amyzIgoremspotykaliśmysięcodziennie.
–Nochodź–jęknęłamizaczęłamgołaskotać.
Najpierwsięśmiał.Takjakja.Apotemzerwałsięnarównenogi
iwrzasnąłnamnie.Pierwszyraz.
–Nieróbtak!Nigdytaknierób!
Byłamzszokowana.Nigdynamnieniekrzyknął,awdodatkunie
zrobiłamniczegozłego…Amożezrobiłam?
Zrozumiałamdopieropochwili.Jawciążsiedziałamnatrawie,
aonstałtużobok.Zobaczyłamwybrzuszenienajegodżinsach.Zatem
toniełaskotkigozdenerwowały,alefakt,żepodnieciłgomójdotyk.
Zmieszana,odwróciłamwzrok.Niepomyślałamwtedyjednak,
żewłaśnienaszaniewinnaprzyjaźńdobiegłakońca,awidok,jaki
ujrzałamprzedchwilą,sprawiłmidziwnąprzyjemność.
Naglewszystkozaczęłosięwmoimnaiwnymumyśleukładać
wlogicznącałość.Pewnieniechciałiśćzemnąnaplażę,boobawiał
się,żetam,wtłumieludzi,zdarzysiępodobnasytuacja.Zwłaszcza