Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pomóc.Pokilkutygodniachprzyjechaładonasi,nie
mogliśmyuwierzyć,załatwiłamałyzlewik.Podobno
wpisałagonalistęstrat(zbiłsięwtransporcie).Wten
sposóbzostaliśmywłaścicielamiostatniegoelementu
wyposażenianaszejkuchennejwnęki.Och,jakatobyła
radość!
Tymczasemżyciebiegłoutartymsocjalistycznym
torem.Niewielesiękupowało,zatozdobywałolub
załatwiałoprawiewszystko.Sklepybyłypuste
zwyjątkiemrzadkichmomentów,kiedyrzucanotowar.
Czasemnaulicysłyszałosię:wsklepienarogurzucili
cytryny.Albo:wkioskuobokdelikatesówrzucilipapier
toaletowy.Albo:rzuciliczekoladęzorzechami,albo...
Akiedyjużrzucili,wystarczyłomgnienieoka,abysklep
powróciłdoswojejpoprzedniejpustejpostaci.Zwykle
kilkapierwszychosóbcośdostało,boresztatowaruszła
podladę.Naturalniete,jaktookreślałynaszewładze,
„braki”,dotyczyłynietylkożywności,meblościanekczy
zlewozmywaków,alewszystkiego.Kupieniebutów
graniczyłozcudem.Ajużkupienietakich,którenadawały
siędonoszeniaszkodagadać.Zatopowszechnie
dostępnebyłyplastrynaodciski.Któregośdniamama
opowiedziałamiodostawiedoobuwniczego.Dojednego
zestoisknahalitargowejdotarładostawabutów.Iludzie
powariowali.Mojamamawidziała,jakkupowalidwalewe
albodwaprawe,bobutyniebyływpudełkach,tylko
rzuconenakupęjakkartoflenatargu,więctrudnobyło
dobraćparę.
Pamiętam,jakwModziePolskiejwystawionobeżowe
sukienki.Ładnieuszyte,wceniemojejdwumiesięcznej
pensji,aledocenbyliśmyprzyzwyczajeni.Aponieważ
zbliżałsięSylwester,kupiłamsukienkę,bomusiałam
sięwcośubraćnabal.Należałamdonielicznegogrona