Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dokądsiępanwybiera?zapytał,gdyprześliznąłem
siębokiem.Zauważyłemjuż,żepanHunsdenlubowałsię
wobcesowychwypowiedziachiprzewrotnie
powiedziałemsobie:„Uważa,żemożemówić
dobiednegokancelisty,jakmusiężywniepodoba;
tymczasembyćmożemojeusposobienieniejesttak
uległe,jakonsądziitakanieokrzesanaswobodaani
trochęminieodpowiada”.
Odpowiedziałemwsposóbbłahy,raczejobojętnieniż
uprzejmieijąłemsiędalejwycofywać.Ontymczasem
spokojniezasadziłsięnamejdrodze.
Proszętuchwilęzostaćrzekł.Wsalibalowejjest
takgorąco;panzresztąprzecienietańczy;niemiałpan
dziświeczórpartnerki.
Miałsłuszność,agdyprzemówił,jegospojrzenie,ton
głosuiobejścieniebyłymiprzykre;zjednałsobiemoją
amour-propre
[1];niezwróciłsiędomniezłaski,ale
dlatego,żeudawszysiędochłodnejjadalni,abysięnieco
orzeźwić,pragnąłterazzkimśporozmawiaćdla
tymczasowejrozrywki.Nieznoszę,gdyktozwracasię
domnietonemłaski,aleraczejlubiębyćusłużnym;
zostałem.
Todobryobrazmówiłdalej,wracającdoportretu.
Czyuznałbypantwarzzaładną?zapytałem.
Ładną!Nie;jakżemożeonauchodzićzaładną,
zgłębokoosadzonymioczamiizapadniętymipoliczkami?
Jesttojednaktwarzosobliwa;wydajesięmyśląca.Można
byzkobietąpogawędzić,gdybynadalżyła,nietylko
natematsukien,towarzyskichwizytikomplementów.
Zgodziłemsięznimwduchu,alenicnie
powiedziałem.Mówiłdalej:
Nieżebymdarzyłpodziwemtegorodzajugłowę;
brakjejsiłyicharakteru;zbytwielejestwtychustach
czu-łoś-ci(takwłaśnietowymówił,wykrzywiając
równocześniewargi),wdodatkunaczoletymwypisano