Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
„Edwardjestbogaty–pomyślałem.–Podejrzewałem,
żenieźlesobieradzi,niewiedziałemjednak,żejest
panemtakiejposiadłości”.Przerwawszywszelkie
rozmyślania,domysły,przypuszczeniaitd.,podszedłem
dodrzwifrontowychizadzwoniłem.Otworzyłsłużący,
przedstawiłemsię,onzaśwziąłodemniemokrypłaszcz
itorbędywanowąizaprowadziłdopokojuurządzonego
jakobiblioteka;nakominkutrzaskałjasnyogień,nastole
stałyzapaloneświece;służącyoznajmił,żepanniewrócił
jeszczezmiasta,zpewnościąjednakzjawisięwdomu
wciągupółgodziny.
Zostałemsam,usiadłemwięcwstojącymprzy
kominkumiękkimfoteluwyściełanymczerwonym
safianemipodczasgdyoczymojeobserwowały
płomienieskaczącepośródrozżarzonychwęglioraz
popiołyopadającecojakiśczasnapalenisko,umysł
pochłoniętybyłsnuciemdomysłównatematspotkania,
którewkrótcemiałonastąpić.Pośródwieluwątpliwości,
jakiezrodziłysięzowychdomysłów,jednarzeczbyła
stosunkowopewna:niegroziłomigorzkierozczarowanie,
ochronąprzednimbyłybowiemniewygórowane
oczekiwania.Niespodziewałemsięwylewnychprzejawów
braterskiejczułości;listyEdwardanigdyniepozwoliły
mizrodzićanipielęgnowaćtegotypuzłudzeń.Mimo
tojednak,wyczekującjegoprzyjazdu,byłempodniecony
–bardzopodniecony–niewiemdlaczego;dłońmoja,
nieznającaprzecieżzupełnieuściskuspokrewnionejręki,
zaciskałasięteraz,bypowstrzymaćdrżenie,wktóre
wprawićbyjąmogłaniecierpliwość.
Pomyślałemowujach;igdymsięzastanawiał,czy
żywionaprzezEdwardaobojętnośćbędzierównachłodnej
pogardzie,zjakąwujowiezawszemnietraktowali,
usłyszałem,żeotwierasiębramaprowadzącanaaleję:
przeddomemzaterkotałykoła–przyjechałpan
Crimsworth;upłynęłoparęminut,nastąpiłakrótka