Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jinxobudziłsię,ziewnąłinieprzerywającporannej
toalety,udałsiępodpiec,żebyzajrzećdopudełka
pocygarach.
–No,proszę–stwierdził.–Chybaczujeszsięlepiej?
Rzeczywiście,ptakwstałiwygładzałsobiepióra.Był
toprzystojnyczarno-białydzięcioł,oczerwonymłebku.
–Todziękiwam–odezwałsięgrzecznieptak.–Aczy
zechciałbyśmipowiedzieć,gdziejajestem?
–Nicprostszego,znajdujeszsięwpudełkupocygarach,
obokpiecawkuchnipaniBean–odpowiedziałJinx.
–Nie,nie,źlemniezrozumiałeś–rzekłdzięcioł.
–Chciałbymwiedzieć,wjakiejczęścikrajusię
znalazłem.Bowidzisz,zmierzałemnapółnoc,żeby
spędzićlatownaszymstarymrodzinnymdomu
wWaszyngtonie,kiedyporwałmniewicher.Obawiamsię,
żebardzozboczyłemztrasy.
–Jamyślę–powiedziałkot.–Wylądowałeśwsamym
środkustanuNowyJork.
–StanNowyJork?–powtórzyłdzięcioł.–Doprawdy,
nigdyniebyłemdobryzgeografii.GdziejeststanNowy
Jork?
–No,coty?!–zdziwiłsięJinx.–Chceszmipowiedzieć,
żeniewiesz,gdzieleżystanNowyJork?
–Niechcęcipowiedzieć,tylkocimówię–sprostował
dzięcioł.–Toniezupełnietosamo.
–Możeinie–przyznałkot,któremujużzaczynało
mącićsięwgłowie.–Alemuszępowiedzieć…
WtedyjednakpochyliłasięnadnimipaniBean.
–Cotusiędzieje?–spytała.–A,toty,Jinx.I-niech
mnie,przecieżtodzięcioł!O,nie,wtakimraziebardzo
wasproszę,wyjdźcienazewnątrz.Oczywiście,
żemożecieprzyjmowaćprzyjaciółwdomu,alewmojej
kuchniniemamiejscadladzięcioła.Wiesz,jakiepoglądy
wyznajepanBeancodoptakówwdomu.Nielubi,żeby
latałytuitam.Boisię,żezaplącząsięwjegowąsy.
Śmiemtwierdzić,żetobezsensu,aletakiesąrealia.No,
już,napodwórko.Obaj.
Otworzyładrzwi.Jinxidzięciołwyszlinadwór,zanimi
obapsy,któreteżsięobudziłyizzainteresowaniem