Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
świątynią.Zresztącałabibliotekabyła.Istrzegłajej
zasobów,jakmatkastrzeżeswojemłode.Nicnieumknęło
jejuwadze,aswojezbioryksiągznałapewnielepiejniż
niejedenswojąwłasnąrodzinę.
–Dzieńdobry,pannoKnot–rzekłpogodnieChristian.
–Dzieńdobry,panieMcGuire–odpowiedziała
beznamiętnie,niepodnoszącwzrokuznaddokumentu,
którywłaśnieanalizowała.–Czymmogępanusłużyć?
–Ach,bowidzipani,potrzebujęsprawdzićnazajęcia
dwierzeczy.Czymogłabypaniwskazaćmidział,gdzie
mogęznaleźćdrugitomnatematKoryntii?
–Hmmm,Koryntia,myślałam,żepanjakoekspert
odhistoriitoznawzasadziewszystkonapamięć
–powiedziałaodrobinęzaskoczona,aodrobinę
oskarżycielsko.
–Oczywiście,żeznam,alenicniestoi
naprzeszkodzie,albojaklubięmówićswoimuczniom:nie
maniclepszegowżyciuniżzgłębianiewiedzy
ipoznawanienowychrzeczy.Aleniemanicważniejszego
wżyciu,bytęwiedzępóźniejsobieutrwalać,bynie
zniknęławotchłaniachumysłu.
–Tocidopieropowiedzenie,panieMcGuire–rzekła
pannaKnotiwstałazzabiurka.–Proszęzamną.
Zaczęliwspólnieprzemierzaćciągnącesię
wnieskończonośćrzędyregałów.Zapachksiążek
istarychmanuskryptównadawałtemumiejscuunikalną
aurę.Pomimożeświatłodolatywałodowiększościmiejsc
przezduże,szpiczasteokna,tomiałosięuczucie,żejest
pochłanianeprzezregały.Uczniowiebyligłodniwiedzy,